Szukaj na tym blogu

wtorek, 7 kwietnia 2020

wtorek, 25 lutego 2020

ROZDZIAŁ XI

ROZDZIAŁ XI

Gdy obaj wpadli do sypialni zawzięcie się całując, Alex zatrzasnął drzwi nogą. Popchnął Arthura na posłanie. Usłyszeli jeszcze tylko krzyk Philipa oznajmiającego im, że się zmywa z wciśniętą w dłoń pięćdziesiątką "na kino".
- To ja powinienem cię ukarać. - wydyszał Arthur między kolejnymi pocałunkami.
- Za co? - drażnił się z nim Alex.
- Za wszystko. Za wszystko, Alex. - Mężczyzna uwolnił się z jego uścisku i popchnął blondyna tak, że ten wylądował pod nim. Zdominował pocałunek, karnie gryząc dolną wargę mężczyzny.
- No cóż, to chyba była wystarczająca kara. Alexowi udało się wyrwać. Przewrócił Arthura znowu pod siebie i zdjął mu przy okazji koszulę. Rozpinanie wszystkich guzików zajęło mu wieki. bardzo się zniecierpliwił. Bardzo chciał mieć już nagiego partnera pod sobą. 
- Zerwałbym ją z ciebie, ale boję się ile kasy bym podarł razem z nią. - wyszeptał mu do ucha. Wiedział, że Arthur wolał wyglądać bardzo elegancko w pracy. Zawsze był dobrze ubrany, choć firma nie była jakaś ogromna. Jednak jej szef dbał o prestiż. Imponowało to poniekąd Alexowi.
- Och.. Tą możesz zniszczyć. Jest strasznie niewygodna. - wysapał.
Te słowa nie przekonały Alexa. Mężczyzna nie zaprzeczył, że była tania. Zniecierpliwiony więc dokończył rozpinanie tego dziadostwa.
Rozmowa się urwała,  a on pocałunkami schodził coraz niżej, siłując się tym razem z paskiem kochanka. Kiedy pozbawił go w końcu spodni, starszy mężczyzna spojrzał na niego z wyrzutem.
- Ty też się rozbierz.- Powiedział ,a następnie zajął się rozbieraniem jasnowłosego. Alex współpracował. Obaj chcieli być już nadzy i w końcu  poczuć swoje ciała. Najbliżej jak się dało.
- Uwielbiam jak mnie całujesz. - Wyznał Arthur.
- Tak? To chyba muszę to robić jak najczęściej. Z uśmiechem znowu wpił się w wargi kochanka.
Skołtuniona kołdra spadła na ziemię. Nie potrzebowali jej. Już i tak obu mężczyznom było za gorąco.
- Masz jakiś żel? - zapytał Alex rozkojarzonego pocałunkiem mężczyznę. Ten nieporadnie wskazał na jedną z szuflad, z której Alex wyjął wspomniany wcześniej żel i prezerwatywę.
- W dolnej szafce. - Rumieńce wstydu pokryły całą jego twarz. Doskonale wiedział, w którym kierunku to zmierza. Fascynowało go to, jak i przerażało jednocześnie. Do tej pory jego seksualne potrzeby zaspokajane były przez kobiety, o których nie chciał teraz myśleć. Jednak nie mógł nic poradzić na lekki stres, który pojawił się naturalnie.
Alex widział, że Arthur się stresuje. Chciał go trochę uspokoić, więc starał się by wszystkie czynności wykonywać powoli. Na spokojnie. Tak by Arthur wszystko widział. Nie miał  teraz znaczenia wiek starszego od niego partnera. Teraz to on się wszystkim zajmował. To jego rolą jest sprawić im obu przyjemność.
Ułożył się między nogami Arthura, który rozłożony leżał na łóżku. Pocałunkiem odwrócił uwagę mężczyzny od wstydliwej z początku pozycji.
- Nigdy nie próbowałeś seksu z facetem? - Dopytał dla pewności.
Arthur pokręcił głową.
- Jakoś nie było okazji. - Uśmiechnął się delikatnie. Pierwszy raz był w takiej sytuacji. Nic dziwnego, że się stresował, prawda?
- Zrelaksuj się i myśl tylko o mnie. - Alex ugryzł delikatnie skórę na piersi mężczyzny, oznaczając go przy tym.
- Och... Paradować już raczej nie będę w domu bez podkoszulka. - wysapał Arthur po chwili.
- Philip nie byłby raczej zachwycony. Zresztą cholera go wie. Masz bardzo tolerancyjnego syna. - ocenił Alex. W jego mniemaniu Philip podchodził do tego na luzie. Był spoko. Tak po prostu.
Arthur nie kontynuował rozmowy o Philipie. Nie było to ani miejsce, ani czas na takie rozmowy. Po dłużej chwili całowania i usłyszał dźwięk otwieranej tubki. Nowy żel, który niedawno kupił. Czuł się wtedy jak nastolatek, gdy widział wzrok sprzedawczyni drogerii kiedy ta zobaczyła, że dorosły facet kupuje żel analny. Uciekł z stamtąd najszybciej jak się dało i poprzysiągł, że więcej tam nie wróci.
- Nic się nie dzieje. Zrelaksuj się. - Alex starał się uspokoić partnera. Widział jak się spina.
Gdy Alexowi udało się wsunąć jeden ze swoich palców do wnętrza partnera, ten ponownie się spiął. Chwila głaskania uda pomogła. Alex delikatnie poszerzał wejście mężczyzny.
- Och.. To..- Zmarszczył brwi. - Dziwne uczucie.
- Ale nie jest najgorsze prawda? - Alex pocałował go w czoło. Przez ten gest Arthur poczuł się o wiele lepiej. Gdy jego facet dodawał sukcesywnie palce i całował go z pasją miał wrażenie, że zakochuje się w nim coraz mocniej. Młodszy partner wydawał się być o wiele bardziej doświadczony w tych sprawach niż on.
Nagle palce dotknęły w jego wnętrzu punktu, przez który jego biodra uniosły się w górę.
- Och.. Jak dobrze. Zrób... Zrób to jeszcze raz. - poprosił z wypiekami na twarzy.
- Wedle życzenia. - Powtórzył ruch ręki. Z ust starszego mężczyzny niemal natychmiast wydostał się upragniony przez Alexa dźwięk. Niesamowicie kręciły go te jęki.
Po dość długim czasie w końcu wyjął z niego palce. Pochylił się nad nim i pocałował go delikatnie. Założył prezerwatywę i nasmarował swego penisa żelem.
- Na spokojnie. Zawsze możemy przerwać, dlatego mów gdyby coś było nie tak, dobrze? - Potwierdzenie głowy Arthura wystarczyło mu za odpowiedź.

Spiął się chwilę, gdy poczuł lekki ból. Alex głaskał go po udzie, wchodząc przy tym w niego ostrożnie. Był mu wdzięczny za delikatność. Nie powiedziałby tego na głos, ale Alex zdawał się dostrzegać podziękowanie widniejące w jego oczach. Spiął się, gdy trochę bardziej go zabolało. Położył dłoń na biodrze kochanka. Ten zatrzymał się natychmiast. Schylił się do niego i delikatnie pocałował. Alex szepnął mu do ucha by się rozluźnił. Kojący szept i pocałunki, które uwielbiał rozluźniły go dosyć szybko.

Gdy w końcu cały wszedł w ciało kochanka zatrzymał się na chwilę. Poczekał, aż Arthur się trochę przyzwyczai. Zaczął najpierw delikatnie poruszać biodrami wyłapując wszystkie grymasy pojawiające się na twarzy kochanka. Z czasem przyspieszał, pozwalając sobie na coraz więcej. Wtedy Arthur nie był w stanie wtedy powstrzymywać wszystkich dźwięków. Alex przytrzymał mu dłonie by nawet nie próbował zakrywać twarzy. Jego oczy jednak uważnie obserwowały starszego mężczyznę. Nie był pewien co w łóżku odpowiadało Arthurowi, a czego nie wolno mu robić. Z tego co widział na razie wszystko grało. Poza tym wzrokiem patrzącym na niego z wyrzutem. Uśmiechnął się zauważając kolejne karcące spojrzenie. Wiedział, że Arthur wstydził się wydawanych przez siebie dźwięków. Jego policzki były wyraźnie zarumienione, do tego te rozchylone usta... Alex wiele by dał by mógł utrwalić ten obrazek. Nogi Arthura obejmowały go mocno. Oboje powoli zbliżali się do końca. Obaj ciężko oddychali i dotykali się wzajemnie. Alex puścił ręce bruneta pozwalając im obejmować swoją szyję. Sam sięgnął do krocza mężczyzny i zaczął energicznie poruszać dłonią. Arthur co chwilę poruszał biodrami. Czuł się tak dobrze. Był w stanie tylko jęczeć.
Nagle Arthur cicho krzyknął i doszedł. Alex podążył tuż za nim, opadł na rozgrzane ciało mężczyzny. Leżeli chwilę uspokajając się. Alex jeszcze składał delikatne pocałunki na klatce piersiowej bruneta, na której leżał. Odgarnął kochankowi sklejone włosy opadające mu na twarz i pocałował w czoło.
- Przyjemnie było, co? - Głaskał go spokojnie po twarzy.
- Nie da się ukryć. - Odpowiedział zachrypniętym głosem Arthur. Od tych jęków bolało go gardło i chciało mu się pić. Nic jednak nie powiedział.
Alex powoli wysunął się z kochanka. Zdjął prezerwatywę, zawiązał ją i tymczasowo rzucił koło łóżka.
- Chciałbyś się może wykąpać? - zapytał miziając go ręką.
- Chętnie się umyję, ale pod prysznicem to się chyba wywalę. Musisz chyba nalać wody do wanny. - Siedząc na łóżku odczuwał już dyskomfort. Jego twarz z pewnością była cała czerwona.
- Nie bój się, przytrzymałbym cię. - Alex zgodnie z prośbą poszedł nalać gorącej wody.
Bez słowa patrzył na nagiego Alexa zmierzającego do łazienki. Nie mógł uwierzyć,  że to zrobili. Sporo się powstrzymywali, ale było warto. Niewątpliwie był to bardzo udany seks. Z tą myślą upadł ponownie na pościel. Uśmiechnął się do siebie. Pomyślał o tym jak wiele się zmieniło. Jeszcze nie tak dawno był podkochującym się w swoim pracowniku szefem, a teraz ma go jako partnera obok siebie. Mógł pilnować by nie zaniedbał się tak jak wcześniej.

*** 
Philip wszedł cicho do domu. Film, na który wybrał się z swoją przyjaciółką Mayą był niezły. Całkiem zadowolony wrócił już do domu. Na zewnątrz było już ciemno. Wszystkie światła w domu były zgaszone. Podejrzewał, że jego ojciec z Alexem już poszli spać. Starał się przemknąć do pokoju nie budząc nikogo.
Gdy wszedł do pokoju rzucił się od razu na łóżko. Spędził dzisiaj miły dzień i zamierzał go tak samo skończyć. Odpalił komputer i włączył czat z przyjaciółką. Sporo jeszcze gadali zanim oboje zmorzył sen.
***

Rano Arthur próbował wstać by wziąć kąpiel. Starał się przy tym nie obudzić Alexa, który nadal spał obok niego. Jednak gdy tylko usiadł, jęknął mimowolnie. Alex przebudził się szybko słysząc kochanka.
- A ty gdzie się wybierasz? - Zapytał zaspany.
- Idę pod prysznic, a przynajmniej próbuję. - odpowiedział z wyraźnym rumieńcem na twarzy.
- Nie musisz się wstydzić. - Mruknął do niego znad poduszki. - Pomóc?
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie. - Odpowiedział szybko. Podniósł się i chwiejnym krokiem ruszył do łazienki. Na szczęście była niedaleko.
Gdy już wziął prysznic, który nawiasem mówiąc był trochę zawstydzający, wrócił do sypialni. Nie zastając w niej Alexa ruszył do kuchni.
Blondyn stał tam z dwoma kubkami świeżo zaparzonej kawy. Uśmiechnął się, gdy podany został mu jeden z filetowych kubków.
- Wielkie dzięki. - Upił łyk przepysznego naparu. W tej samej chwili zszedł z góry Philip.
- Jak tam film? - Zapytał od razu, chcąc zacząć jakoś rozmowę z synem.
- Spoko. Nawet dobry. - W sumie film był niezły i w towarzystwie Mayi świetnie się bawił. Tylko że z tą dziewczyną wszytko było super. Nawet najgorszy film.
- Musicie to pić? - Jęknął z bólem nastolatek czując unoszący się w kuchni zapach. - Pachnie tragicznie. - Narzekał dalej.
- To napój bogów, młody, kiedyś się nauczysz. - Powiedział Alex.
- Nigdy tego nie tknę. - Mówił poważnie. Naprawdę nie zamierzał się do tego zbliżać.
- Kiedyś ci przypomnę te słowa, kiedy będziesz pił ją litrami.
- Tylko nie litrami. To niezdrowe. - Wtrącił Arthur. Alex w odpowiedzi się uśmiechnął.
- To była hiperbola kochanie. - Zwrócił się do partnera delikatnie.
- Wiem, ale w twoich ustach brzmi to niezwykle realnie. Żaden ma się niczym nie podtruwać i sobie nie szkodzić. Czy to jasne? - Zwrócił się do obu, patrząc wyczekująco na każdego.
- Jasne. - Odpowiedzieli niemal równocześnie.
- To dobrze, że się rozumiemy. - Westchnął Arthur. - Co dzisiaj planujemy robić?
- Lenić się? - odpowiedział pytaniem Alex. Arthur zmęczony wczorajszą nocą bardzo chętnie poparł ten pomysł.
- Ja chyba zmyję się do Mayi. - Philip zaczął szykować sobie śniadanie. Ojciec wiedział, że z Mayą byli blisko niemal od zawsze. Taka prawdziwa przyjaźń dwóch dzieciaków. Dodająca im obu skrzydeł.
- Pewnie. Daj znać czy później po ciebie przyjechać, albo gdzie wybywacie. - Rzucił mu ojciec.
- Kim jest Maya? - Zaciekawił się Alex.
- Moją przyjaciółką. - Odpowiedział mu Philip. - Bardzo dobrą przyjaciółką. Pewnie kiedyś na siebie wpadniecie. - Maya czasami wpadała do niego na jakieś wieczorki filmowe.
Alex spojrzał się na  Arthura. Nie wiedział czy ten chciałby by koleżanka Philipa widziała go tu w tym domu. Jednak Arthur w żaden sposób na to nie zareagował, jakby nie rozumiał czego oczekuje od niego Alex. Ulżyło to w pewien sposób blondynowi. Na twarzy zagościł uśmiech, który towarzyszył mu do końca śniadania.
Przyszykowali kanapki i usiedli przy blacie, który służył w domu Arthura także jako stolik. Philip zmył się szybko. Jeszcze przed skończeniem przez nich kawy. Cały dzień zapowiadał się spokojnie. Niczego dzisiaj nie planowali robić. Na pewno obejrzą jakiś rozleniwiający film, posiedzą przytuleni na kanapie i zjedzą pewnie sporo dobrych rzeczy wyciągniętych z kuchennych szafek. Ten dzień nie mógł się lepiej zapowiadać.


----------------------------------


Po długaśnej przerwie w końcu udało mi stworzyć rozdział. Nie wiem czy wyszedł zadowalająco. Muszę jeszcze sporo popracować nad scenkami ;) Ta jest pierwsza. Zostawiam wam do oceny.

Moja beta śmieje się ze mnie, że nikt nie będzie wiedział co to hiperbola. Pokażcie jej, że jest inaczej! Haha...






























niedziela, 5 stycznia 2020

ROZDZIAŁ X

- Cholera! - prawie krzyknął Tris prowadząc zziajanego Ericka na ławkę. Z pomiędzy palców chłopaka płynęła krew, przesiąkając z chusteczki, którą próbowali zatamować ten nagły krwotok.
- Nachyl się. - Eric usłyszał polecenie, które wykonał od razu gdy usiadł na ławeczce.
- Trzymaj. - Tris podał mu opakowanie chusteczek.
- Dzięki. - bąknął cicho i przyłożył sobie nową partię białego papieru do nosa.
- Kiedy ostatnio coś jadłeś? -zapytał przyglądając się jak chłopak nieudolnie próbuje pozbyć się krwi ze swojego podbródka jedną ręką.
- Wczoraj na obiad.
- Nie jesz kolacji i śniadania!? - Tris znowu podniósł głos na co siedzący mężczyzna od razu się skrzywił.
- Zazwyczaj nie jadam. - przyznał niechętnie.
Tris westchnął.
- Teraz, kiedy codziennie biegasz i masz sporo wysiłku fizycznego, twoje ciało potrzebuje więcej jedzenia. Musisz zacząć jeść. Dopiero przyzwyczajasz się do tego typu wysiłku.
Eric słuchał wywodu Trisa w spokoju. Wiedział, że ten miał rację, dlatego skinął mu głową na koniec, idąc na ugodę.
- Niecałe 5 sekund, a ja już znam przyczynę. - zaśmiał się Tris. - Widzisz jaki ty przewidywalny?
- Zamknij się. Więcej do tego nie dopuszczę.
- No ja myślę.
Po około 10 minutach dość silnego krwawienia w końcu mogli odetchnąć z ulgą. Krew przestała płynąć. Dla Trisa ta chwila trwała wieczność. Co chwilę sprawdzał jak Eric się czuje. Zdecydował, że ten ostatni kilometr przejadą tramwajem. Nie było sensu kontynuowania treningu gdy chłopak był w takim stanie.
- Chodź, dalej pojedziemy tramwajem.
- Dałbym radę. - zaczął marudzić, lecz poddał się pomysłowi Trisa.
Po przejechaniu ze 3 przystanków tramwajem wysiedli niedaleko bloku, w którym mieszkał Eric. Tris od razu po wkroczeniu do mieszkania nalał wody do szklanki i podetknął pod nos chłopakowi. Potem poszedł do kuchni. Buszując po szafkach starał się przygotować coś do jedzenia. Udało mu się przygotować dość spore śniadanie, które wmusił w chłopaka. Po zjedzeniu Eric w końcu mógł zacząć szykować się do pracy. Miał dziś na 9.00 ,więc nie musiał się spieszyć. Ostatnio dystans, który razem z Trisem pokonywali biegiem zajmował mu coraz mniej czasu. Cieszył się z tego niezmiernie. Już tydzień trwające treningi z osobistym trenerem opłacały się. Mężczyzna umiał go zmotywować. Nie tyle słowami co czynami. Seria pocałunków w mieszkaniu Ericka była już codziennością po męczącym wysiłku fizycznym. Sam już nie wiedział co ma sądzić o tej relacji. Do czegoś chyba dążyli, ale czy było to coś poważniejszego? Nie miał pojęcia.
***
Philip rano nie mógł zwlec się z łóżka. Ten dzień zapowiadał się strasznie. Czekało go dzisiaj 8 godzin nudnych lekcji. Jak on nie cierpiał liceum. Nie mógł się doczekać kiedy w końcu dostanie świadectwo i powie "nara" swojej znienawidzonej szkole.
Philip nie cierpiał swojej klasy. Była pewna rozwydrzonych dzieciaków przyjaźniących się z nim tylko ze względu na pieniądze jego ojca. Gdy któryś czegoś chciał od razu zaczynał się koło niego kręcić. Nawet nie kryli się za bardzo ze swoim celem.
Jedynym powodem dla którego wciąż uczęszczał do tej szkoły była Maya. Jedyna szczera i miła osoba w jego towarzystwie. Ona nigdy nie zażądała "dowodu przyjaźni" w postaci pieniędzy jak co poniektórzy. Nie wyśmiała go bez powodu. Fakt... potrafiła opieprzyć, ale tylko jeśli na to sobie zasłużył.
Szykował się teraz do szkoły i przeklinał ten dzień, który rozpoczął się upadkiem z łóżka. Jadł przypalone tosty, które chyba próbowały mu dziś dokopać. Nie chciało mu się robić nowych i nie miał na to czasu, więc jadł z grymasem na twarzy.
Gdy zmywał po sobie naczynia do kuchni wszedł zaspany Alex. Do widoku wiecznie rozczochranych włosów blondyna zdołał już przywyknąć. One nawet po spotkaniu ze szczotką wyglądały tak samo! Musiał mu kiedyś sprawić porządną szczotkę do włosów i przyprowadzić Mayę. Już ona się nim zajmie! Ta to potrafi zrobić fryzury. Nawet kudły Alexa by jej uległy.
Alex zabrał się do robienia kawy wręcz mechanicznie. Był taki zaspany. Nie przyzwyczaił się do wstawania o tak nieludzkiej porze jaką była 7 rano.
- Cześć, Alex. - powiedział rozbawiony nastolatek. Starszy mężczyzna jeszcze chyba nie ogarnął co jest rzeczywistością, a co snem.
- O, hej. - nawet w głosie Alexa było słychać zaspany ton.
- Na którą macie do pracy? - zapytał. Zawsze wstawali później i do szkoły szykował się sam. Nikt mu nie zawadzał w kuchni.
- Na ósmą. Arthur się uparł, żeby wcześniej przyjechać.
- Nie się uparł, tylko klient chce się ze mną spotkać tak wcześnie. - odpowiedział mu głos dochodzący z sypialni.
Chwilę później ubrany w koszule Arthur zjawił się w kuchni. Odebrał świeżo zaparzoną kawę od Alexa, dziękując. Usiadł przy blacie i popijał te "śmierdzące zło", jak to nazywał Philip. Nie dość, że  cuchnęło , to jeszcze wyglądało paskudnie. Dlatego wolał szykować się samemu do szkoły. Bez tego smrodu parzonego kawska.
Alex w podzięce otrzymał pocałunek w policzek.
- Zachowujecie się jak dobre, stare małżeństwo. Tylko gdzie seks? Ani razu mnie nie wykopaliście z domu. Skąpisz mi kasy na kino? - zapytał ojca z błyskiem w oku.
- Philip! - zarumieniony Arthur podniósł głos  zawstydzony.
- Jesteś okropny. - burknął Alex popijając kawę.
Philip zaśmiał się i pobiegł do pokoju po plecak. Chwilę później opuścił biegiem dom śmiejąc się z zawstydzonych min ich obu.
- Na razie! - krzyknął.
- On jest niemożliwy. - Arthur przewrócił oczami. Obaj zawstydzeni popatrzyli na siebie. Przez głowę Alexa przebiegła myśl, że zachowują się jak nastolatki.
Uśmiechnął się i poszedł ubrać się do sypialni Arthura gdzie w szafie trzymał swoje rzeczy.
Zostawił podwójnie zawstydzonego partnera. Zamieszkanie z tą dwójką było chyba najlepszą rzeczą jaka go spotkała od bardzo dawna.
***

-Eric chodź do mnie na chwilę! - Eric usłyszał głos swojego szefa. Posłusznie ruszył w kierunku gabinetu.
-Słucham szefie? - zapytał patrząc siedzącego Arthura.
-Masz może te dokumenty, o które cię wczoraj prosiłem?
-Och... Przepraszam, musiałem zapomnieć ich przenieść na szefa biurko. - Powiedział ze skruchą. - Już donoszę.
Pospiesznie wyszedł z pokoju i skierował się do swojego biurka, na którym zostawił te nieszczęsne papiery. Zapukał chwilę później i z skruszoną miną podał Arthurowi to o co prosił.
-Proszę i przepraszam. - dodał jeszcze.
-Na drugi raz jednak proszę byś dostarczał dokumenty w tym samym dniu jak cię proszę, dobrze?
-Tak. Przepraszam. To się więcej nie powtórzy. - głowę trzymał nisko i ze wstydem patrzył na swoje buty.
Nagle poczuł płynącą ciepłą ciecz po swoich ustach. Wyciągnął rękę i po chwili zauważył na niej krew. Nie no znowu? - pomyślał.
Arthur gdy zauważył co się dzieje zaczął szukać chusteczek po szafkach. Podał je Ericowi. Ten przyjął je z wdzięcznością. Zauważył, że jego szef wstaje z fotela i obchodzi biurko.
- Chodź. Usiądziesz na chwilę. - Podprowadził chłopaka na swój fotel. Czuł jakby miał deja vu. Wcześniej Alex,  a teraz jego przyjaciel. Czy on już awansował na niańkę?
-Alex! - krzyknął głośno.
-Tak szefie? - w drzwiach pojawił się zawołany pracownik, a także jego partner.
-Czy wy oszaleliście? - zapytał obu.
Obaj zdziwieni popatrzyli na niego. Jeden z krwawiącym nosem, drugi stojący w drzwiach i niczego nie rozumiejący.
-Obaj się wykańczacie! Myślcie trochę! Jak ty - wskazał na Alexa - przestałeś wyglądać jak trup, to on zaczął. - tym razem ręka wylądowała na ramieniu Erica.
-A teraz leć po jakiś zimny okład. Trzeba mu coś położyć na ten durny kark. - westchnął.
Alex czym prędzej poszedł do łazienki. Zmoczył ręcznik zimną wodą i wrócił do gabinetu Arthura.
Natychmiast zajął się przyjacielem. Arthur za to poszukiwał nowych chusteczek. Bo te trzymane przez Erica już nasiąkły krwią.
Zajmowali się tak Erickiem już dobrze 10 minut.
-Jeszcze chwilę i trzeba będzie dzwonić po karetkę. - powiedział Arthur.
- Wcale nie trzeba. Już się kończy. Nie trzeba wzywać karetki.  Naprawdę. - próbował przekonać swojego szefa.
- Ty siedź cicho. Nie masz nic do gadania. Decyzja należy do mnie.
-Pokaż to. - Alex ukucnął przy nim i oderwał chusteczkę od nosa Ericka.
- Serio przestaje. Chcesz może wody?
Erick pokręcił wodą. Wolał się już bardziej nie kompromitować. Strasznie chciał wyjść z tego pomieszczenia.
- Idź mu przynieś. - powiedział Arthur.
Alex ponownie wyszedł z gabinetu.
-Jak się czujesz Eric? Tylko mi tu nie kłam - ostrzegł.
- Dobrze.
- Na pewno?
-Tak. Z całą pewnością szefie. - uśmiechnął się delikatnie do Arthura. Chusteczka już nie była mu potrzebna. Krwotok ustał.
- W takim razie wracasz do pracy. Jeśli jednak się źle poczujesz to przybiegasz do mnie, a ja daję ci zwolnienie. Czy to jest jasne?
- Tak szefie. - powiedział ze spuszczoną głową.
- Woda dla ciebie. - Alex wręczył przyjacielowi plastikowy kubek.
- Dzięki. - przyjął napój choć wcale pić mu się nie chciało, ale wzrok Arthura na niewiele pozwalał. Już wolał tą tą wodę wypić. Dla świętego spokoju.
- W razie co obserwuj gamonia. Ma przyjść po zwolnienie gdyby coś się działo. Dość długo miał te krwawienie, a wolę karetki nie wzywać. Powinienem was opieprzyć. Obu! Zachowujecie się jak dzieci i doprowadzacie swój organizm do ostateczności. Kurwa.. uważajcie trochę na siebie.
Alex z Erickiem popatrzyli na wkurzonego Arthura zaskoczeni.
- Nie wytrzeszczajcie tak oczu obaj. Jeśli jeszcze raz któryś pokarze mi się w takim stanie to wyciągnę wobec niego konsekwencję. Spore. - tu podkreślił i spojrzał wrogo na każdego z osobna.
- Dobrze. Już się nie denerwuj. Tamto to była jednorazowa i wyjątkowa sytuacja. - zaczął się bronić Alex.
- No ja mam nadzieję.
-Już więcej mnie szef tak nie zobaczy. Obiecuję. - dodał Eric.
-Również żywię taką samą nadzieję. - Arthur miał zaplecione ręce i do tego srogą minę. - A teraz won do swoich obowiązków i nie pokazywać mi się na oczy, a ty - chwycił rękę Alexa. - czekasz na mnie po pracy.
Alex przytaknął i jak już Erick poszedł dał całusa w policzek partnerowi.
-Idź go pilnować. I serio choć trochę bardziej o siebie dbajcie.
- Tak, tak kochanie. Będziemy. - Alex uśmiechnął się i za chwilę już go nie było w gabinecie. Arthur westchnął siadając w swoim wilkiem fotelu. Przed nim były jeszcze dwa spotkania. Jak on już chciał być w domu!
***
Kayla tak bardzo się nudziła. Obejrzała już chyba wszystkie seriale z listy tych, które kiedyś chciała obejrzeć. Nie mogła już wysiedzieć w tym mieszkaniu. Rodzice co jakiś czas ją odwiedzali by sprawdzić czy się nie zabiła. 
Napisała do Alexa co porabia. Starała się zabić nudę.
~ "pracuję"
~ "No tak, przecież z ciebie taki zapracowany człowiek" - odpisała.
~ "Nudzisz się co?"
~ "potwornie, zaraz nie wytrzymam"
~ " Przyjadę do ciebie wieczorem. Nie zabij się z nudów do tego czasu łamago :P"
~ " Ja ci dam łamagę, pokrako!"
~ "Muszę popracować. Mam sporo roboty :( Pogadamy wieczorem" 
No i to na tyle. Alex zajęty, Eric zajęty. Co ona biedna miała robić? Wszystkie jej koleżanki na wykładach. A ona? Leży w łóżku bo okazało się, że powinna jak najmniej chodzić by ta przeklęta noga szybciej się zagoiła! 
Nagle jej telefon zawibrował.
~ "Co tam porabiasz?" 
Wyświetlił się numer należący do Philipa. Uśmiechnęła się. Jeszcze o niej pamięta.
~ "Potwornie się nudzę"
~ "Skończyłem już lekcje, może do ciebie zajść. Potrzebujesz może czegoś?"
~ "Tony słodyczy" - odpisała z uśmiechem. Skończyły jej się zapasy czekolady w mieszkaniu. Właściwie to wyżarła już chyba wszystko co zawierało cukier i było choć trochę słodkie. 
~" Ok, będę za pół h" 
Jaki dobry chłopak. Wybawi ją od nudy i jeszcze przyniesie cukier! Kayla była przeszczęśliwa. Podpierając się kulami poszła się chociaż uczesać by wyglądać jako tako. Ostatnimi dniami nie miała się przed kim stroić. Ledwo wstawała z łóżka by coś zjeść. 
Pół godziny później rzeczywiście pojawił się Philip. Wszedł do mieszkania widząc, że jest otwarte. Niósł ze sobą siatkę zakupami.
-Cześć! - rzucił z uśmiechem do dziewczyny.
-Cześć. - odwzajemniła jego uśmiech. - Co tam masz za łakocie? - Już się nie mogła doczekać.
- Uuu.. to widzę ostatnio cukrowa głodówka była, co?
-No przecież wiesz jakie to ograniczające. - powiedziała wskazując swoją nogę. Siedziała teraz wygodnie na kanapie i czekała, aż młody otworzy jej cokolwiek co mogła w siebie pochłonąć  z zadowoleniem.
Otworzył ciastka i trzymał opakowanie tuż przed jej nosem, ale kiedy chciała sięgnąć po łakocie zabierał jej to z premedytacją.
- Oddawaj! - fuknęła i spojrzała karcąco na chłopaka.
Po chwili zastanowienia łaskawie podał jej upragnioną słodycz.
- Czemu nie masz nic słodkiego w domu? Alex ci nie przynosi? Albo rodzice? Alex mówił, że często do ciebie wpadają.
Uśmiech Kayli zrzedł w jednej chwili, choć Philip nie miał nic złego na myśli mówiąc to.
- Wiesz... ile właściwie Alex ci mówił o naszej rodzinie?
- No wspomina coś czasami.- W głowie Phillipa trybiki pracowały. Czy powiedziała coś niewłaściwego?
- Sprawa moich rodziców jest dość delikatna i raczej bym nic od nich nie oczekiwała. - spojrzała na niego wymownie.
Wiedział już, że nie powinien ciągną tego tematu. Jej spojrzenie powiedziało mu wszystko.
- Przepraszam. Mój błąd.
-Spoko. Miałeś prawo nie wiedzieć. Po prostu nasze stosunki, moje i Alexa są z nimi dość napięte.
- Nie wspominał o tym. Pewnie tata wie więcej. Wybacz jeszcze raz. Jak ci smakują ciastka? - spróbował zmienić temat.
-Bardzo dobre. Masz gust dzieciaku! - potarmosiła go po głowie.
- Ej.. tylko nie dzieciaku. - próbował zrobić naburmuszoną minę, ale chyba mu nie wyszła bo Kayla po chwili wybuchła nieopanowanym śmiechem.
- Dziecko jesteś jeszcze, wiesz? - chwilę później napakowała kolejną porcję czekoladowych ciastek do ust.
- A to ty się zachowujesz jak dziecko. - Brzmiał dziecinnie. Bardzo.
Kayla zaśmiała się z napchaną słodyczami buzią.
- Ściemnia się już. Zaraz będę musiał się zbierać. - oznajmił po tym jak Kayla przełknęła to co miała w buzi.
- Możesz zaczekać na Alexa. Ma do mnie wpaść po pracy, czyli niedługo powinien już być.
- Och. Nie wiedziałem. W takim razie poczekam na niego. Zawsze to wygodniej niż telepać się pociągiem.
- Nawet nie wiesz jaką mam ochotę nawet wsiąść do pociągu. W domu jest tak nudno. - poskarżyła się.
- Oj, uwierz, nie chcesz teraz jeździć koleją. Wszędzie wiele ludzi. A rano zwykle ledwo da radę dojechać do szkoły. To jakiś dramat. Szkoda, że ojciec nie jest mnie w stanie codziennie podwozić.
- A on nie ma stałych godzin pracy?
- Co ty. Sam se ustala i to zwykle najpóźniej jak się da. Nie cierpi rano wstawać. Alex zresztą też.
- Alex nigdy nie był rannym ptaszkiem. - zgodziła się z nim. Pamiętała jak za dzieciaka to ona zawsze miała za zadanie zwlec Alexa z łóżka i przyprowadzić go na śniadanie, które zwykle jedli całą rodziną. Oblewała go czasem wodą, zabierała kołdrę czy podtykała mu pod nos brudne ciuchy wyciągnięte z kosza na pranie. Ach... to były czasy...
Rozległ się dzwonek do drzwi, które przerwał jej przemyślenia.
- Cześć, już jestem! - rozległ się głos jej brata.
- Cześć. - odkrzyknęła mu.
Chwilę później Alex pojawił się w jej polu widzenia. Uśmiechnęła się do niego.
- Cześć, Philip, nie wiedziałem, że tu jesteś.
- Hej. Właśnie na ciebie czekałem.
- Na mnie?
- Młody potrzebuje taksówki. - zaśmiała się Kayla.
- To dobrze się składa bo jestem z twoim ojcem. Czeka na mnie w samochodzie. Możesz do niego iść jak chcesz. Wpadłem tylko na chwilkę dzisiaj. - zwrócił się do Kayli.
- Musisz wygospodarować dla mnie więcej czasu braciszku. - powiedziała z udawaną złością.
Philip ulotnił się w międzyczasie, poszedł do auta. Nie chciał przeszkadzać. Krzyknął tylko słowa pożegnania i wyszedł.
- Dziś trochę z Erickiem zezłościliśmy Arthura, więc nie chcę go jeszcze bardziej wkurzyć. Jutro natomiast przyjadę do ciebie na dłużej. Zgoda?
-Zgoda, a teraz gadaj co zrobiliście!
- Nic specjalnego. - westchnął. - Erick tylko dostał małego krwotoku z nosa. No i Arthur się wściekł, że o siebie nie dbamy.
- I bardzo dobrze. Jedyny rozsądny.
Pogadali jeszcze chwilę. Przynajmniej tak wydawało się blondynowi. Chwila trwała prawie pół godziny! Alex martwiąc się o to, że partner nadal na niego czeka w aucie i to razem z młodym wolał nie przeciągać odwiedzin u Kayli jeszcze bardziej. Szybko pożegnał się z siostrą całując ją w policzek i przytulając. Po czułym pożegnaniu ubrał się i wyszedł. Wsiadając do auta cmoknął Arthura w policzek i wybąkał podziękowania. Było mu ciut wstyd, że czekał on na niego tak długo. Jednak ten nie wydawał się być zły. Przynajmniej nie za to...



























czwartek, 13 czerwca 2019

Rozdział IX


- Co zrobiłeś Erickowi, że takie SMS-y ci przysyła? - zaśmiał się Arthur widząc co chwilę przychodzące groźby na komórce Alexa.
- To nie ja. To twój syn zmusił go do pływania. - powiedział Alex.
- Byliście dzisiaj na basenie? - zapytał ciekawy. On miał dzisiaj kupę roboty i nie mógł się wybrać nawet gdyby chciał.
- Tak. Eric chciał kogoś upolować na basenie. Wiesz, mężczyźni bez połowy ubrań. - zaśmiał się. - A teraz ma tylko zakwasy.
- Jest sam? - Arthur był zdziwiony. Uważał Ericka za przystojnego mężczyznę. Czasami zachowującego się jak dziecko, ale nadal przystojnego.
- Ostatnio nie może sobie nikogo znaleźć. - Alex wiedział, że jego przyjaciel bardzo chciał mieć kogoś. Niestety mu nie szło.
- Trzeba by kiedyś zaprosić Ericka do nas. Chciałbym go poznać nie jako pracownika.
- Byłoby super. - odpowiedział uradowany Alex i pocałował mocno Arthura. Ten tylko został wciśnięty bardziej w poduszkę, na której była ułożona jego głowa. Alex pogłębiał pocałunek z każdą chwilą. Jego język próbował zachęcić Arthura do uchylenia warg. Te odpowiedziały od razu i wpuściły go do środka. Alex zawisnął nad Arthurem. Jego ręce podpierały ciało, by nie przygniatać za bardzo Arthura. Jednak ten miał inne plany i przyciągając do siebie Alexa sprawił, że ten leżał na nim całkowicie.
- Uwielbiam się z tobą całować. - wyznał starszy ze skrępowaniem.
- Ja też. - uśmiechnął się Alex i jeszcze cmoknął Arthura.
- Gdzie jest Philip? - zapytał Alex.
- Pewnie w swoim pokoju. - wzruszenie ramion Arthura utrudnione było pozycją, w której leżał.
- Jak myślisz, słychać nas w jego pokoju?
- Nie sądzę. Jego pokój jest po drugiej stronie domu. - powiedział nie wiedząc co Alex planuje.
Ten tylko się uśmiechnął i tym razem pocałował głęboko Arthura z rękami badającymi tors mężczyzny. Jego ręce błądziły po ciele bruneta. Co jakiś czas Arthur wzdychał mocniej. Alex za każdym razem się szerzej uśmiechał widząc taką reakcję.
- Co powiesz na chwilę rozluźnienia?
- Zależy co zaproponujesz. - Arthur spojrzał na niego z ogniem w oczach.
- Coś przyjemnego. - Znowu zawisnął nad brunetem.
Arthur poczuł pocałunki na swojej szyi, które stopniowo obniżały się coraz niżej. Ciekawskie ręce badały jego ciało. Głaskały plecy, głowę, tors aż na końcu odważyły się rozpiąć mu spodnie i wsunąć się pod bieliznę.
- Mmm... – zamruczał z aprobatą. – widzę, że spędzimy ten wieczór ciekawie.
- Myślę, że masz rację. – Alex zaraz wrócił do pieszczenia skóry partnera.
- Niesamowicie mnie podniecasz. – mówił dalej biorąc do ręki męskość Arthura. Ten tylko westchnął z przyjemności.
- Och… Tak mi rób – powiedział gdy Alex zaczął poruszać dłonią. Było to niezwykle przyjemne. Z każdą chwilą dłoń przyspieszała ruchy, a Arthur coraz bardziej jęczał.
- Nie... Och… nie jestem pewien czy ściany są na tyle grube… - ledwo powiedział Arthur.
Alex tylko pocałował mężczyznę zagłuszając tym jego jęki. Przyspieszył ruchy by oprowadzić partnera do końca. Gdy ten doszedł, Alex w końcu zostawił jego usta w spokoju. Przyjrzał się temu niezwykłemu widokowi. Nadal nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Jego szef - marzenie niejednej osoby - leżał teraz pod nim. Taki zarumieniony, ciężko oddychający po niezwykłej przyjemności. Po orgazmie, do którego on doprowadził. Poczuł się bardzo dumny z tego powodu.
Arthur chwilę leżał rozbrojony na pościeli. Nie mógł nic wydusić jednak chwilę później z czerwienią na policzkach podniósł się do siedzącej pozycji.
- Usiądziesz?- zapytał zakłopotany. Alex wykonał polecenie. Widząc jak mężczyzna nachyla się do jego krocza, złapał go za głowę delikatnie wplątując dłonie w ciemne kosmyki Arthura.
- Nie musisz. – wyszeptał.
- Ale chcę. – odpowiedział mu starszy mężczyzna, następnie Alex poczuł wargi Arthura obejmujące jego członek. Zsunął spodnie do kolan i starał się nie ruszać biodrami za bardzo. Sprawny język pieszczący jego penisa doprowadzał Alexa do szału. Arthur wziął do ust całego członka Alexa. Wiedział, a właściwie poczuł, że Arthur miał w tym doświadczenie. Chwilę później doszedł ze stłumionym jękiem. Pociągnął Arthura do góry i pocałował mocno. Od razu zdominował pocałunek. Arthur nie miał nic przeciwko takiej pieszczocie.
Dla obu był to jakiś krok na przód.
***
Ericka zbudził rano dzwoniący w najlepsze telefon. Od tego momentu był wściekły. Gdy tylko próbował wstać od razu poczuł swoje mięśnie. Jęknął z tego powodu obrzucając w myślach Alexa i Phila takimi przymiotnikami jakimi nigdy by ich nie nazwał twarzą w twarz. Jego uśmiech teraz był niewidoczny. Wargi wykrzywiały się w brzydkim grymasie.
- Halo? – W końcu odebrał wciąż dzwoniący telefon.
- Cześć! – odezwał się wesoły głos. – Z tej strony Tristan. Idziesz dzisiaj?
- Ale gdzie? – zapytał ogłupiały. Była dopiero 8:30. Dla Ericka noc!
- Ja bym proponował krótkie przebieżki. – wesoły głos zaczął posapywać w komórce. – Wybacz, cały czas biegnę. Powinienem być za pół godziny w twojej okolicy.
- Ty naprawdę liczysz, że wyciągniesz mnie z łóżka by się przebiec?
- Myślę, że dam radę, pospiesz się, bo inaczej będę się dobijać do kamienicy. – Eric już miał w głowie obelgi jakie będą rzucane do chłopaka i ile on ich zniesie zanim się zorientuje, że Eric tam nie mieszkał. Zaśmiał się przez to.
- Z czego się śmiejesz?- zapytał zdyszany Tris.
- Z niczego. Dobra, uznajmy, że mnie namówiłeś. Za pół godziny w pobliskim parku. – powiedziawszy to rozłączył się.
Stoczył się z łóżka co chwilę jęcząc. Ten dzień będzie straszny. Ubrał się w sportowe ciuchy.
Wychodząc z domu upuścił pęk kluczy. Musiał kucnąć i oczywiście jego mięśnie odezwały się  z podwójną siłą. Przeklął znowu w myślach wszystko co mógł niepochlebnie nazwać i w końcu zamknął drzwi. Czekał go jeszcze krótki spacerek do tego parku. Idąc trochę krzywo doszedł na miejsce.
Usiadł na pobliskiej ławce nie widząc chłopaka, z którym się umówił. Długo nie posiedział, gdyż ten po pięciu minutach podbiegł do niego.
- No to wstajemy. Trzeba się rozgrzać. – powiedział z uśmiechem. Był bardzo szczęśliwy, że wczorajszy pocałunek nie wystraszył chłopaka. Był to test, który Eric zdał. Tris już wiedział, że chłopak nie jest hetero. Ci uciekali od niego jak najdalej i odmawiali spotkań. Natomiast ten szatyn nie zrezygnował. Co oznaczało tylko jedno. Leciał na facetów, a Tris wiedział jak to dobrze wykorzystać.
- Chcesz mnie człowieku zabić chyba. – jęknął wstając z ławki. – Co mam zrobić by to już tak cholernie nie bolało? – spytał.
- Trzeba to rozruszać. Zaproponowałbym rozciąganie ale chyba nie dasz rady. – zaśmiał się. - Ale spróbuj. – zachęcił jeszcze.
Eric spróbował trochę porozciągać nogi. Jednak zrezygnował dość szybko znów jęcząc z bólu.
- Dobra. Czyli rozgrzejemy się przebieżką. – zadecydował Tris i ruszył powolutku truchtem przed siebie.
- Powiedz mi w jaki sposób zgodziłem się wyjść z mieszkania? – zapytał trenera ze skrzywioną miną. Dostosował tempo do tego należącego do Trisa.
- Ja ci tego nie powiem piękny. – puścił do niego oczko.
Eric aż zatrzymał się z zaskoczenia. Zamierzał porozmawiać o wczorajszym pocałunku ale nie wtedy kiedy wypruwał z siebie flaki by choć przebiec się truchtem. Zaraz potem się uśmiechnął.
- Rozumiem, że chcesz zobaczyć najgorszą wersję mnie - narzekającą i zmachaną, przystojniaku? – zaśmiał się szybko i zaczął ciężej oddychać gdy przyspieszyli.
Tristan tylko się wyszczerzył. Był już niemal w 100 % pewien, że Eric jest zainteresowany tą samą płcią.
Po jakiś trzystu metrach musieli przystopować, gdyż Eric przestał nadążać. Tris włączył muzykę z mp3 by mieć jakiś rytm, do którego mogli się poruszać. Zagrzało to troszeczkę Erica, który zdawał się dawać radę.
Po dość sporym okrążeniu Eric znów był w swojej okolicy. Nie czuł już nóg, także zakwasy tymczasowo zniknęły. Czuł tylko niesamowite rozgrzanie organizmu.
- Jestem pewien, że jutro będę miał znów zakwasy.
- A to niestety zmusza cię do jutrzejszego treningu ze mną, by znów się ich pozbyć. – powiedział uśmiechając się szeroko.
- Ty mendo! Jesteś okrutny! – powiedział z wyrzutem Eric. Był pewien, że był to pewien sposób Trisa na przedłużenie ich znajomości.
 Gdy dotarli do parku i już mieli się pożegnać Eric nagle zaproponował Trisowi coś na ochłodę. Miał jakieś soki w lodówce. Ten chętnie dał się zaprowadzić do domu szatyna. Eric jeszcze wczoraj nie pomyślałby o zapraszaniu go do swojego mieszkania, ale dzisiaj jakoś wątpliwości z niego uleciały.
Zaprowadził Trisa pod zupełnie inną kamienicę niż ta wczorajsza. Ten skwitował tylko krótko „mądrze”. Obaj weszli do środka. Eric od razu skierował się do kuchni i zaczął przygotowywać zimne napoje.
Tris na ścianach dość małego mieszkania zauważył sporo zdjęć przedstawiających młodszego Erica z jakąś dziewczyną obejmującą go mocno i jakimś blondynem, który czochrał włosy dziewczyny. Wydawali się być zgraną paczką.
- Twoi przyjaciele? – zapytał.
- Tak. Alex i Kayla. – przedstawił osoby ze zdjęcia. – Miałem jakieś 14 lat gdy zostało zrobione. – wskazał na fotografie.
Chwilę później wręczył Trisowi sok z pomarańczy i jabłka.
- Mmm… dziękuję. – powiedział po upiciu łyka. – jest pyszny.
- Ja częściej piję wodę. – przyznał.
- Rozumiem, że jutro nie wymigam się od treningu z tobą?
- Nawet o tym nie myśl, piękny. – wyszczerzył się.
- Nie mów tak. Nie jestem piękny.- powiedział Eric. Po tych słowach Tris przybliżył się do chłopaka i pocałował go. Ten szeroko otworzył oczy zaskoczony śmiałością mężczyzny, jednak nie oponował.
- Nie do końca wiem na czym stoję.
- Aktualnie siedzisz na kanapie. – zaśmiał się Tris.
- Wiesz, że nie oto mi chodziło. – powiedział Eric.
- Wiem. Proponuję wspólne treningi i jakieś kolacje w knajpce. Chętnie bym się też wybrał do klubu w twoim towarzystwie.
- Czytasz mi w myślach. – uśmiechnął się Eric.
- Czyli na razie stanęliśmy na tym. - po wypowiedzeniu tych słów pocałował żarliwie Ericka. Starał się od razu zdominować pieszczotę, jednak napotkał opór. Eric tak łatwo nie odpuszczał. Pocałunek stał się batalią o to, który w końcu odpuści. Eric zaczął coraz ciężej oddychać i dłońmi jeździł po ciele bruneta. Badał tors, ramiona, aż w końcu dłońmi zaczął głaskać po głowie Trisa. Gdy jego ręce przejechały po miejscach znajdujących się za uszami Tris jęknął automatycznie uchylając wargi. Eric od razu to wykorzystał i naparł bardziej na niego. Jego język tym razem został bez problemu przepuszczony przez wargi Trisa. 
- To nie fair! - powiedział dysząc głośno gdy Eric w końcu się od niego odlepił.
- Co jest nie fair, przystojniaku?
Ten tylko poparzył na niego wymownym wzrokiem a następnie się uśmiechnął. Był w bardzo dobrym humorze. Dawno się z nikim nie lizał i dawno nie prowadził takiej zaciętej batalii. Kręciło go to. Jedynie to umiał przyznać po tym jakże mocnym pocałunku.
Gdy jakiś czas później Eric w końcu zostawił wargi Trisa w spokoju, mogli się pożegnać. Umówili się na krótkie treningi przed pracą Ericka i pożegnali. Chwilę później mężczyzna stał w miejscu przyglądając się smętnie zamkniętym drzwiom.
***

Kiedy Kayla w końcu mogła wyjść ze szpitala była bardzo szczęśliwa. Co prawda gips będzie musiał jeszcze dwa tygodnie znajdować się na jej nodze, ale została uwolniona z tego więzienia o białych ścianach. We wszystkim pomagali jej rodzice, którzy nawet zaproponowali by u nich trochę pomieszkała, ale nie miała na to najmniejszej ochoty. Wiedziała, że Alex będzie chciał ją odwiedzić. Podczas gdy rodzice byliby pod tym samym dachem co ona, na pewno nie dopuściliby do tego, by ich córkę, w której pokładali całe nadzieje, sprowadził na złą drogę jej własny brat.
- Daj tę torbę. - odezwał się jej ojciec. Kayla oddała mu torbę bez gadania. Trudno jej się chodziło o kulach gdy trzymała ją w dłoni.
Po jakiejś półgodzinie samochód Sandersów zaparkował przed szarym blokiem.
- Na pewno chcesz wracać do mieszkania? - dopytywał jej matka sceptycznie.
- Poradzę sobie. - wywróciła oczami. Cała ta pomoc od rodziców była strasznie krępująca. Odzywali się do siebie rzadko i Kayla nawet nie chciała wyobrażać sobie jak nudno by było gdyby chwilowo się do nich przeniosła.
Gdy wysiadła z samochodu zauważyła znajomego mężczyznę stojącego przed wejściem do budynku.
- Tato, podasz mi torbę? Dalej już sobie poradzę. - uśmiechem starała się przekonać ojca.
- Może wniosę ci to do środka? 
- Nie ma potrzeby. Przyjaciel mi pomoże. - po tych słowach matka Kayli automatycznie bardziej przyjrzała się stojącej przed blokiem postaci patrzącej w ich kierunku.
- Czy to jest Eric?
- Eee... tak. - odpowiedziała niepewnie.
- Ale on wyrósł. Nie poznałam go od razu.
Oczywiście jej rodzice nie wiedzieli,że Eric nadal trzyma z Alexem. Nie mieli pojęcia co nadal łączy jej brata z tym mężczyzną. Ich przyjaźń była naprawdę imponująca. 
- Mamo, tato, spieszę się. Jestem zmęczona i lecę się położyć. Pa pa! - pocałowała tatę w policzek i delikatnie przytuliła matkę. Tylko na tyle pozwalały jej kule.

- Cześć! - powiedziała do Erica.
- Cześć, pokrako.
- Ej! - udawała poruszoną.
- Daj tą torbę po jeszcze się wyrąbiesz. - to powiedziawszy przechwycił  bagaż z jej rąk i otworzył jej drzwi.
- Dzięki.
Po wjechaniu windą na 4 piętro wyszli z niej.
- Masz co jeść? - zapytał chłopak, który właśnie otwierał jej mieszkanie,
- Chyba rodzice nie robili zakupów. Trzeba będzie pójść. - skrzywiła się nieznacznie.
- Zrobię je. Spokojnie. - obiecał. - Alex ma wpaść wieczorem. Nie miał tak dobrze jak ja. - powiedział z uśmiechem.
- Ciekawa jestem co ty robisz, by tyle wolnego dostawać.
- Nic. Po prostu jestem świetny.
- Jasne. - skwitowała.
- Opowiadaj kogo spotkałeś. - zaczęła Kayla.
- Skąd wiesz?- Nie miał pojęcia jak dziewczyna mogła z niego czytać jak z otwartej książki. 
- Jesteś zamyślony. Zawsze taki jesteś gdy kogoś spotkasz. No więc kto to jest? - Usiedli na kanapie.
- Spotkałem jednego chłopaka w autobusie. - westchnął Eric,.
- Ha! Wiedziałam, że kogoś masz. - uśmiechnęła się triumfalnie.
- No...eee... jeszcze nie jesteśmy razem. Spotkałem go parę dni temu. - odpowiedział niepewnie. - codziennie biegamy razem rano.
- Co? Ty - leń i bieganie? - to nie pasuje do ciebie.
- No ujmę to inaczej. Codziennie rano wypruwam z siebie flaki, a on widzi mnie w najgorszych momentach. Wiesz jakie to krępujące gdy ci się przygląda a ty jesteś czerwona jak burak i dyszysz?- narzekał.
- Przynajmniej widzi co bierze. - zaśmiała się.
- Ejj... - skrzywił się chłopak.
- Jak ma na imię?
- Tris. - po chwili wahania Erica Kayla usłyszała upragnione imię.
- Tak jak mój były. - zaśmiała się.
- Taa... ale wygląda zupełnie inaczej. Twój Tris był.. eee.. wielki i brzydki. Mój jest wysportowany i przystojny.
- Przyznaję, "mój Tris", jak to słodko ująłeś nie grzeszył urodą.
- Mądrością zresztą też. - dopowiedział.
- Mądrością też. - zgodziła się.
- Opowiadaj jaki on jest! No, Eric. Nie wygadam Alexowi! - zrobiła oczy szczeniaczka i czekała aż przyniesie oczekiwany skutek. 
Niedoczekanie jej!
- Gorący. - odpowiedział po chwili. - Dobra, koniec o znajomościach. Idę zrobić zakupy  zanim zamkną sklep.
- Dobra, leć. Nie zatrzymuję. Tylko powiedz mi o której kończy.
- Właściwie to zaraz powinien być. Zbliża się już dwudziesta. Miał gdzieś jeszcze zajechać, to powinien być niedługo.

Eric zdążył zrobić zakupy w niecałe dziesięć minut. Wracając zobaczył swojego szefa czekającego w aucie przed blokiem Kayli. Zapukał w szybkę, która chwilę później rozsunęła się.
- Witam, szefie. Nie ma szef ochoty wpaść na herbatę?
- Witaj Eric. Przepraszam ale się spieszę. Zaraz ma zejść Alex. Pewnie się miniecie.
- W takim razie do następnego razu!- pożegnał się. Gdy odchodził od samochodu jeszcze usłyszał:
- Wpadnij kiedyś do nas.
- Nie omieszkam. Sprawdzę czy Alex kuchni nie sfajczył. - odszedł przy akompaniamencie śmiechu mężczyzny. Na klatce minął się z przyjacielem, z którym przybił piątkę i ruszył do mieszkania Kayli.  Zauważył dziewczynę siedzącą przed telewizorem z uśmiechem. Na mały stoliczku stał piękny bukiet kwiatów. Eric domyślił się od kogo jest ten podarek.
- Piękne, prawda?
- Bardzo. - zgodził się z przyjaciółką.
***=======***
Cześć wszystkim, którzy tu dotarli :D
Nastąpiło małe opóźnienie w publikacji rozdziałów, gdyż miałam ograniczony dostęp do internetu na wyjeździe.
Pracuję aktualnie nad kolejnym tekstem. Tym razem z gatunku fantastyki. Zobaczymy czy uda mi się coś fajnego stworzyć :)






niedziela, 26 maja 2019

ROZDZIAŁ VIII


Erickowi w końcu udało się zaprosić Alexa do jakiejś kawiarni. Normalnie to zabrałby go do baru na piwo, jednak Alex nie tolerował alkoholu, co trochę utrudniało sprawę. Teraz siedzieli obaj w kawiarni pijąc jakieś zimne napoje. Alex zamówił sobie mrożoną herbatę, a Eric wziął jakiś świeżo wyciskany sok. Wybrali stolik najbardziej oddalony od wszystkich, jednak małe pomieszczenie nie pozwalało na wiele prywatności.
- Czemu ty mi nic nie mówisz? - zapytał się z wyrzutem, gdy w końcu zajęli jakiś stoliczek.
- Ale czego? Przecież wszystko wiesz. - dociekanie jego przyjaciela powoli stawało się męczące.
- Daj mi swój telefon na chwilę.
- Po co ci on? - Alex zaczął podejrzewać już Erica o jakiś podstęp.
- No na chwilę. Internet w mojej komórce nie działa, a muszę ci coś pokazać. - prosił dalej.
Alex westchnął i podał mu swój telefon.
- Hej! Mówiłeś, że neta ci brakuje, a wchodzisz w galerię. Oddawaj to!
- Ha! Mam! I co teraz cwaniaku, czemu leżysz z szefem w jednym łóżku? - trumf widoczny na twarzy Erica był bardzo widoczny. - Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że ze sobą kręcicie? No jak?
- Eee... - Alex był tak zaskoczony zdjęciem, że nie mógł wydusić z siebie słowa. - skąd to zdjęcie znalazło się w jego telefonie?
- TA. JE. MNI. CA. - odpowiedział roześmiany Eric z miny przyjaciela.
- Zabiję Phila. - stwierdził po chwili. - Ty go już przekabaciłeś!
- Zostaw młodego w spokoju. Właściwie to mu podziękuj. Nie wysłał mi tej foty, mimo że prosiłem. - powiedział Eric. - znając nas nawet byśmy się nie zawahali na jego miejscu.
- Został dobrze wychowany. Arthur ma do niego rękę. - Jak by nad tym pomyśleć. Dorosły już prawie Philip nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych. Czasami chodził tylko jakiś smutny. Kiedyś musiał wycisnąć z chłopaka co się z nim działo.
- Eh... Ty to zawsze znajdziesz sposoby, żeby dostać to co chcesz. - uśmiechnął się.
- Mówisz jakbyś mnie nie znał. Dobra, to teraz gadaj. Od kiedy jesteście razem?
- Od kilku dni.
- Dogadujecie się?
- No jasne. Przecież razem mieszkamy.
- Co na to Philip?
- Ma wylane.
- Pozwalają ci wchodzić do kuchni?
- Rzadko.
-Byliście razem w łóżku?
- Nie... znaczy, co? Ty paskudo, wykorzystałeś swój okropny sposób wyłudzania ode mnie odpowiedzi! - burknął zły. Miał na myśli całą masę pytań zadawanych w krótkim czasie. Alex zawsze wtedy nie zastanawiał się głębiej nad treścią zadanych pytań. Zawsze starał się nadążyć i odpowiadał szybko. Eric wiedział jak to wykorzystać i zawsze wykorzystywał to przeciwko niemu.
- Moje życie łóżkowe nie powinno cię interesować. - naburmuszony pił swoją mrożoną herbatę.
- Ale interesuje. Gdybyś mi odpowiedział to nie domagałbym się szczegółów.
- Jasne. - prychnął Alex. - Chodź już stąd. - powiedział do przyjaciela.
Ten ruszył się z wygodnego miejsca i wziął swój papierowy kubek z jakąś smakową kawą.
- Smaczna chociaż ta herbata? - zapytał Eric.
- Może być. Nic specjalnego. - Alex miał spore wymagania co do herbaty. Miał ich niezmierną ilość w swoim dawnym mieszkaniu. Teraz jednak jego herbatki wprowadziły się na półkę Arthura w kuchni. Philipowi, którzy skorzystał z tej "małej herbaciarni" nawet zasmakowało parę i teraz codziennie robił sobie gorący kubek przed wyjściem do szkoły.
- Co teraz zamierzamy robić?
- Nie wiem. Chcesz obejrzeć jakiś film? Możemy pójść do mnie i trochę się poleniuchować w moim mieszkaniu.
- Niespecjalnie mam ochotę na film. Nie chciałbyś może gdzieś pojechać? Jakiś basen albo siłownia?
- Co, brakuje wysiłku fizycznego w związku? - zaśmiał się Eric, który chwilę potem dostał bolesnego kuksańca.
- Ała - powiedział z wyrzutem. - Może być basen, dawno nie widziałem wysportowanych mężczyzn. - zaśmiał się. Ostatnio nie miał czasu na romanse. Co chwilę coś się działo. A to wypadek Kayli, a to problemy Alexa. Jeszcze do tego jego rodzice co chwilę naciskali by przyjechał, a on od jakiegoś czasu nie chciał ich widzieć. Po ostatniej kłótni postanowił troszkę od nich odpocząć. Stwierdził, że wypad z Alexem pomoże mu się rozerwać. Popatrzy sobie na gołe klaty (miał nadzieję, że nie staruchów) i będzie zadowolony.
- Możemy wziąć Philipa, to w końcu go poznasz. A, nie, sorki, już zdążyłeś go poznać i nawet namówić do robienia zdjęć. - Alex wciąż lekko zły na przyjaciela napomniał mu to z wyrzutem.
- No weź, Alex... Nie złość się. - spróbował zrobić słodkie oczka. Jego wysiłek został jednak wyśmiany.
- Głupol. - stwierdził ze śmiechem Alex.
- Philipa jeszcze na żywo nie poznałem. Chętnie go dokładnie obejrzę. - uniósł wymownie brwi.
- Eric! To syn naszego szefa. Trzymaj się od niego z daleka! - oburzony ton blondyna rozśmieszył Erica.
- Już nie tylko szef.
- Już nie tylko. - zgodził się Alex. - co nie zmienia faktu, że masz się trzymać z daleka od jego syna.
- Jasne. Zrozumiałem. - Eric szczerzył się jak głupi do sera.
Alex zadzwonił do Phila upewniając się, iż ten może przyjechać i wyjść z nimi na ten zaplanowany basen. Nastolatek zgodził się bez problemów. I tak nie miał nic lepszego do roboty.
Spotkali się godzinę później przed budynkiem basenu.

- Cześć, młody. W końcu mogę zobaczyć jak wyglądasz! - Eric nadal nie tracił dobrego humoru. Uścisnął dłoń zaskoczonego chłopaka. Ten chwilę później oddał uśmiech już czując się pewniej.

- Cześć, Alex. - powiedział jeszcze Phil. Alex odpowiedział na przywitanie. Następnie trójka mężczyzn ruszyła w kierunku wejścia. Po odebraniu zegarków do szafek skierowali się do szatni.
- Co porabia Arthur? - zapytał Alex.
- Jak wychodziłem to siedział nad jakimiś papierzyskami lub zapiskami. Nie mam pojęcia co to było. - Philip nawet nie usłyszał słowa pożegnania od ojca, którego tak wciągnęły te cholerne dokumenty. Został zignorowany. Totalnie. I to przez własnego ojca! Prychnął na samą myśl.
- Czyli nie dołączy dziś do nas. - Eric odetchnął z ulgą. - A myślałem, że będę musiał się pilnować by nie wylecieć z roboty.
- Arthur oddziela życie prywatne od pracy. - Alex próbował przekonać przyjaciela.
- Tak, myślisz, że nie straciłbym pracy gdybym zaczął komplementować jego syna.
Cisza stała się jedyną poprawną odpowiedzią Alexa.
- A widzisz! A teraz nie muszę się pilnować. - puścił oczko. - Ślicznie wyglądasz w tych spodenkach, Phil. - zwrócił się z uśmiechem do najmłodszego z nich. Ten zarumienił się i zaczął nerwowo szukać czegoś w swojej torbie.
Eric uśmiechnął się na tą niewinną reakcję.
- Chodźcie! - powiedział do towarzyszy i obu klepnął po tyłkach.
- Jesteś niemożliwy. - powiedział Alex.
- Nie przejmuj się, on jest taki zawsze. - powiedział blondyn po tym jak jego przyjaciel zniknął w korytarzu prowadzącym na basen.
- Przez telefon wydawał się być mniej.... - Philip myślał nad słowem opisującym Ericka.
- Dziecinny? - podsunął Alex z uśmiechem.
- Tak. Można tak powiedzieć.
- Idziecie? - usłyszeli głos Ericka.
- Już! - Alex odpowiedział równie donośnym głosem.
Obaj poszli śladem mężczyzny.

***
Sean spędzał weekend razem z Sadie i Dannym w domu, gdyż jego siostra nadal była chora. Co prawda gorączka już zeszła, ale nadal kasłała i miała katar. Sean zaczął się zastanawiać, czy puści ją do szkoły w poniedziałek. Jeśli nie, to musiał załatwić jej opiekę, bo sam powinien pójść pierwszego dnia do pracy, a nie brać wolne. W takim przypadku Danny znowu musiał wziąć wszystko na siebie. Uzgodnili co mieli uzgodnić i usiedli wspólnie na kanapie.
- Sadie, twój film się zaczyna! - krzyknął Sean.

Chwilę później w progu stanęła dziesięcioletnia dziewczynka owinięta w kolorowy koc. Miała rozczochrane, jasnobrązowe włosy. Bardzo podobne do tych należących do Seana.
- Chodź. Już się zaczyna.
Sadie spojrzała na telewizor i dosiadła się do nich na kanape. Ułożyła się pomiędzy mężczyznami kładąc jednemu głowę na kolanach, a drugiemu nogi. Danny dostał ten zaszczyt głaskania jej po głowie.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Lepiej. - odpowiedziała. - A teraz cii... chcę obejrzeć.
W telewizorze właśnie leciała Roszpunka. Jedna z ulubionych bajek Sadie. Oglądała ją już parę razy, ale jeszcze jej się nie znudziła.
Po skończonym filmie Sean wziął Sadie na ręce i zaniósł ją do pokoju. Gdy wrócił do salonu, Danny przeglądał kanały telewizyjne. Nic ciekawego nie leciało, więc wyłączył urządzenie. Wstał z kanapy i pocałował Seana w policzek.
- Idziemy spać?
- Tak wcześnie?
- A czemu nie? Ja już jestem zmęczony. Wczoraj nie dałeś mi się wyspać.-  odpowiedział uśmiechając się.
Gdy obaj wylądowali na łóżku Danny ułożył się wygodnie na klatce piersiowej partnera.
- Wiesz, spotkałem dzisiaj dawnego przyjaciela. - zaczął.
Sean od razu wiedział, że dzisiaj przegadają cały wieczór. Znał Danny’ego nie od dziś i jakoś umiał stwierdzić, kiedy włącza mu się tryb rozmowności.
- Znam go? - zapytał ciekawy.
- Raczej nie. To kumpel z liceum. - odpowiedział.
- Chce się umówić na spotkanie i pogadanie o starych dobrych czasach i chce mi przedstawić swojego partnera.
- Utrzymywaliście kontakt, że teraz takie spotkanie planuje?
- Tak. Odzywaliśmy się czasem do siebie. On wie, że mam stałego partnera. - pocałował w policzek Seana. - Wcześniej o nikim mnie nie informował,  także wnioskuję, że ma kogoś nowego. Dopiero. A przecież był zadeklarowanym gejem już w liceum. - dodał Danny.
- Serio? Podziwiam. Ja bym nie potrafił. - powiedział.
- Ja też nie. Dlatego o mojej orientacji wiedział tylko on. - uśmiechnął się delikatnie. - Miałem do niego duże zaufanie. Nigdy też mnie nie zdradził. Mimo wielu kłótni.
- Czemu wcześniej o nim nic nie wspominałeś?
- Czy ja wiem. Nie było okazji. - wyjaśnił Danny.

- I tak sobie pomyślałem czy może nie chciałbyś ze mną pójść? Umówilibyśmy się w jakimś barze. - zapytał z nadzieją w oczach.
- Jasne. Mogę się z tobą wybrać. Tylko podaj kiedy.
- Jak do niego zadzwonię, to ci przekażę.
Tak jak Sean podejrzewał, przegadali parę godzin o różnych rzeczach. Skończyło się na krytykowaniu obejrzanego wcześniej przez nich filmu. Rozmawiali też o poniedziałku. Ustalili sprawy bieżące, aż w końcu mogli zasnąć w ramionach swojego partnera. Przytuleni nawet nie ustawili sobie budzików na jutrzejszy dzień. Na szczęście jutrzejszym dniem była sobota, także nie musieli się martwić spóźnieniem w pracy.

***



Gdy Eric z Alexem umordowani wyszli z basenu Philip nadal się z nich śmiał.
- Jakie z was staruchy! - jego perlisty uśmiech rozpraszał Erica. Przypominał mu od jak dawna z nikim nie był w łóżku. Jakoś nie mógł sobie nikogo ostatnio znaleźć. A basen, który miał być tylko wypadem, na którym poogląda sobie trochę męskich ciał przeistoczył się w rywalizację o to, który pierwszy przepłynie 30 długości. Philip tak długo ich podpuszczał aż duch rywalizacji porwał nawet leniwego Ericka. Przeklinał teraz chłopaka czując swoje bolące mięśnie niemal w każdej części ciała.
- Zamknij się już młody. - powiedział oschłym tonem. Chwilę później jęknął z bólu gdy potknął się o wystającą kostkę brukową.
- Cholera. - przeklął przy akompaniamencie śmiechu chłopaka.
- Wybacz mi, Eric. Nie wiedziałem, że on to trenuje. Przecież bym go nie zabrał gdybym wiedział. - Alex starał się ugłaskać przyjaciela. Eric zwalił całą winę na niego. Pewnie cały weekend będzie mu wypisywał groźby smsami.
-Ty się nawet nie odzywaj. - Eric zły już miał focha na cały świat.
- I jak ja teraz pójdę do klubu tańczyć? - pożalił się.
- Myślę, że jakoś dasz radę. - tym razem Philip odezwał się próbując załagodzić sytuację. - Weź gorący prysznic, przebiegnij się jutro rano i znów prysznic. Powinno pomóc.
Eric tylko spojrzał na niego z pretensją. Już teraz go strasznie bolało. Nie chciał myśleć co będzie rano. A on mu jeszcze kazał biegać! Pewnie cały weekend spędzi w łóżku nie ruszając się z niego o krok.
Gdy dotarli na przystanek autobusowy pożegnali się ściskając delikatnie.
Alex z Philem jechali w przeciwnym kierunku, także zostali odprowadzeni nadal wkurzonym spojrzeniem Ericka. Jego bus guzdrał się nieznośnie, aż w końcu przyjechał mocno opóźniony w chwili, gdy Eric był już u kresu wytrzymałości. Jeszcze trochę, a zaraz wybuchnie. Gdy w końcu usiadł na jakimś śmierdzącym siedzeniu nie dane było mu dłużej odpocząć. Jakaś staruszka weszła do autobusu i bez wahania udostępnił jej miejsce. Sam cierpiąc i przeklinając wszystkich wokół trzymał się dzielnie jakiegoś innego siedzenia. Nagle ni stąd ni z owąd na jego ramieniu wylądowała czyjaś dłoń. Gdy spojrzał do tyłu zobaczył przystojnego bruneta. Kolor włosów jednak był trochę ciemniejszy niż jego. Był totalnie w jego typie. Zagapił się na niego na dłużej.
-Może chciałbyś usiąść? - Tristan widząc ledwo stojącego nieznajomego od razu zaproponował swoje miejsce.
- Jeśli nie będzie to wielki problem, to chętnie skorzystam z propozycji. - odetchnął z ulgą.
Tristan popatrzył na nieznajomego. Gdy ten usiadł stanął koło niego przy siedzeniu.
- Jestem Tris. A ty? - uśmiechnął się uprzejmie.
-Eric. - wyciągnął dłoń, która zaraz miała zostać uściśnięta.
- Gdzieś się tak załatwił? - zapytał.
- Przeholowałem na basenie. - skrzywił się, gdy autobus podskoczył na jakimś wyboju.
- Gorący prysznic i rozruszaj. - Tristan wyszczerzył zęby. - jestem trenerem personalnym, to wiem co to znaczy mieć zakwasy.
- Nie zazdroszczę roboty. Ze sportem mieć na co dzień do czynienia. - Aż się wzdrygnął.
- Sport to zdrowie. - próbował go przekonać. - Wpadnij kiedyś do tego klubu sportowego tam przy Jaśminowej, to ci pokażę że można się świetnie bawić ćwicząc.
- Może kiedyś. - odpowiedział Eric. Choć był pewien, że z własnej woli by tam nie poszedł.
Po półgodzinnej jeździe spędzonej na rozmowie z nowo poznanym Trisem, w końcu mógł wysiąść z tego przeklętego autobusu.
- To mój przystanek. Muszę iść. - Naprawdę dobrze gadało mu się z chłopakiem.
- Poczekaj. Odprowadzę cię. - Tris wysiadł razem z nim.
- Nie wiem czy dobrym pomysłem jest puszczanie ciebie samego wieczorem, gdy jesteś w tym stanie. Nawet najmniejsze chuchro cię pokona. - odpowiedział.
- Jakoś bym sobie poradził. Tutejsza okolica jest w miarę spokojna.
- Ja słyszałem co innego. - odpowiedział ponuro Tris - Co takiego jutro porabiasz? - zapytał już weselej.
- Pewnie będę zdychał w łóżku. - westchnął Eric. Zachciało mu się basenu.
- Mogę ci jutro pomóc to rozruszać jak chcesz. - zaproponował.
- Nie wiem czy chcę wiedzieć jak wygląda rozruszanie.
- Może lepiej powiem ci jutro. - Tris zaśmiał się. Eric już chciał powiedzieć, że jeszcze nie zgodził się na spotkanie, ale brunet przerwał mu zanim ten zaczął.
- Nie przyjmuję odmowy. Daj telefon, to wpiszę ci mój numer.
Eric sięgnął dłonią do torby. Musiał zatrzymać się na chwilkę, bo nie mógł odszukać chwilowej zguby. Chwilę później trzymał zdobycz i podał ją Trisowi. Ten wpisał numer i wysłał jakiegoś SMSa by również mieć do niego jakiś kontakt. A Eric już wiedział, że z jutrzejszego spotkania się nie wyplącze.
Ruszyli dalej. Eric zatrzymał się nagle przed jedną z kamienic.
- To tutaj. Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - spojrzał na mężczyznę.
- Nie ma sprawy. W takim razie widzimy się jutro. - uśmiechnął się i nagle przybliżył się do chłopaka. Złapał Ericka za twarz i szybko złożył pocałunek na jego wargach. Jeden przelotny pocałunek. Było to zupełne muśnięcie warg. Eric poczuł jeszcze podmuch powietrza, gdy Tris pobiegł w swoją stronę. Stał oszołomiony pod nie swoją kamienicą. Gdy szok już minął ruszył dalej ulicą. Jego mieszkanie znajdowało się jeszcze kawałek dalej. Przecież nie mógł pokazać obcemu mężczyźnie gdzie mieszka. Nawet jak ten był przystojny i totalnie w jego typie. Starał się być ostrożnym, a podanie swojego adresu do tego nie należało. Z głową pełną różnych myśli wszedł do mieszkania. Gdy brał prysznic znów wydawało mu się, że poczuł na wargach ten delikatny dotyk drugich warg. Jednak było to tylko pozorne uczucie. Trisa tu nie było. Nikogo tu nie było. Eric spojrzał pusto na szybę, w której odbijał się jego widok. Nie był zachwycony tym jak wygląda. Cały spocony. Z rumianymi policzkami. Nie był tylko pewien powodu pojawienie się czerwieni na swoich policzkach. Albo ze zmęczenia, albo ze względu na bruneta.

Gdy wyszedł spod gorącego prysznica poczuł się lepiej. Rzeczywiście gorąca woda pomogła. Chociaż jutro wiedział, że będzie to istna mordęga. Jeszcze wysłał parę SMS-ów z groźbami do Alexa i Phila, po czym w końcu poszedł spać. Zasnął szybko wykończony.

środa, 15 maja 2019

Rozdział VII

Alex obudził się dość wcześnie. Czuł się wyspany jak nigdy dotąd, nawet ciężar śpiącego na nim mężczyzny mu nie przeszkadzał. Uniósł dłoń i pogłaskał te miłe w dotyku włosy. Przyjrzał się śpiącej twarzy Arthura i stwierdził, że bardzo lubił widok całkowitego relaksu mężczyzny. Jego twarz była spokojna i oddech unormowany. Przez dłuższą chwilę Alex gładził włosy bruneta i mu się bacznie przyglądał.
Nagle Arthur zaczął się wiercić, a następnie odtworzył oczy. Alex uśmiechnął się na ten widok.
- Hej. Wyspany? - zapytał.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - na twarzy mężczyzny również zagościł uśmiech.
- Co byś zjadł? - brunet już zaczął się podnosić z tego miłego "kaloryfera", który ogrzewał go całą noc.
- Hmm... a co proponuje szef kuchni?
- Może omlety? Taki na słodko z jakimś dżemem.
- Oj tak. - Alex aż oblizał usta gdy wyobraził sobie lądującego na jego talerzu omleta.
Podczas gdy Arthur zajmował się szykowaniem jedzenia, Alex zorientował się, że Philipa już nie ma w domu. Jego jedna wyłożona z szafy para butów zniknęła. Spojrzał jeszcze na godzinę. Dochodziła 8.00! Chłopak pewnie poszedł do szkoły, a oni sobie razem smacznie spali. W głowie jednak pojawiły się jakieś obawy, jak to może Philip zareagować, ale uspokajał się myślą, że przecież do tej pory nie miał nic przeciwko.
- Rozumiem, że szykujemy się na 9.00? - Alex krzyknął do kuchni.
- Tak. - usłyszał tylko.
Skierował się do kuchni, gdzie ujrzał mężczyznę smażącego obiecane wcześniej omlety. Na blacie leżały przygotowane już dżemy.
Alex podszedł od tyłu do Arthura i przytulił się do jego pleców.
- Jak idzie mojemu mężczyźnie? - zapytał.
- Bardzo dobrze. - zaśmiał się Arthur.
Wyłączył jeszcze kuchenkę i z patelni wyłożył omlety na talerze. Jeden z nich podał Alexowi. Razem szybko zjedli i zaczęli się szykować do pracy.
***
- Witam Pana. - powitał gościa Arthur i podał mu dłoń. Wysoki mężczyzna uścisnął podaną rękę.
- Dzień dobry. Cieszę się, że udało mi się dotrzeć. - powiedział Sean Morrison.
Arthur patrzył na swojego nowego pracownika z satysfakcją. Tyle się namęczył by ściągnąć tu tak dobrego człowieka w dziedzinie marketingu.
- Były jakieś problemy z dojazdem do nas? - zapytał.
- Nic wielkiego. Moja siostra się rozchorowała, ale już znalazłem jej opiekę. - uśmiechnął się do Arthura. Jego partner musiał się specjalnie zwalniać z pracy, aby móc zająć się 10 letnią Sadie.
- To dobrze. - Arthur pamiętał jak Philip był mały i ile było zachodu by zostać z dzieckiem w domu na 24 godziny.
- To przejdźmy do konkretów, wszystko jest tak jak wysyłał mi Pan w umowie, prawda? Mogę na nią spojrzeć?
- Już Panu podaję. Na razie umowa jest na miesiąc tak jak pan prosił. Jednak gdyby był Pan zainteresowany dalszą współpracą bardzo chętnie Pana zatrudnię na stałe. - Arthur starał się zdobyć  świetnego fachowca.
Wręczył Seanowi umowę, którą ten po zapoznaniu się miał podpisać, jednak ten nagle wstrzymał długopis tuż nad kartką.
- Czy Pan albo Pańska firma jest w miarę tolerancyjna? - zapytał poważnie.
Arthur zaskoczony spojrzał na mężczyznę. Zauważył, że Sean mówił poważnie i oczekuje od niego odpowiedzi.
- A jakim aspekcie? - dopytał jeszcze Arthur.
- Posłuchaj, Arthurze, po podpisaniu umowy już będzie szefie - uśmiechnął się. - Mam partnera i nie zamierzam przeżywać życiowych dramatów bo komuś to nie pasuje. Miałem dość w poprzedniej pracy problemów. Chcę teraz odpocząć robiąc to co umiem najbardziej i przy tym dać zysk twojej firmie, ale spotkałem się już z utrudnianiem pracy z tego powodu i szczere to wolałbym tego uniknąć. A uwierz mam wielu potencjalnych pracodawców i z przeniesieniem się nie będzie problemu.
Arthur doskonale wiedział o czym mówi mężczyzna. Znał zbyt wiele takich przypadków. Ludzie potrafią być straszni gdy coś nie pasuje do ich otoczenia. Znakomicie rozumiał dlaczego mężczyzna chciał uniknąć burzliwych sytuacji.
- Z mojej strony nic ci nie grozi. Z tego co się orientuję żaden z moich pracowników nie ma zapędów homofobicznych, jednak nie ręczę za nich w 100%. Nie mieliśmy żadnej przykrej sytuacji do tej pory.
- Tyle mi wystarczy. Liczę w takim razie na dobrą współpracę. - Sean podpisał umowę i spojrzał na swojego nowego szefa. Zobaczył, że ten kieruje się do drzwi, więc sam wstał i poszedł za nim.
- Alex, mógłbyś oprowadzić Seana po naszym biurze? - zapytał podchodząc do biurka nieznajomego dla Seana blondyna.
- Jasne. - uśmiechnął się miło. - Chodź. - blondyn zwrócił się do niego.
Uścisnęli sobie jeszcze ręce i Sean został oprowadzony po swoim nowym miejscu pracy.
- Czemu zawitałeś do nas? - nagle usłyszał pytanie.
- Szukałem czegoś nieobciążającego w pobliżu. - odpowiedział.
- Arthur jest dość wymagający. Nie wiem czy ci mówili, ale też nie przesadza. - od razu zapewnił Seana.
- Jestem pewien, że będę w stanie go zadowolić swoją pracą.
- Na pewno. Już krążą ploty, że szef zdobył jakiegoś ekstra specjalistę. - na twarzy Alexa gościł miły uśmiech.
- Tak? Miło mi to słyszeć, ale mam nadzieję, że okażę się tak dobry jak o mnie mówią.- odpowiedział na uśmiech. Polubił tego blondyna. Miał przyczepiony uśmiech do twarzy, który w ogóle mu nie schodził. Najdziwniejsze było to, że uśmiech był najprawdziwszy. Alex wydawał się być szczerym chłopakiem.
- Dobra, to już koniec oprowadzania. - usłyszał gdy Alex przeprowadził go już po wszystkich pomieszczeniach. - Dzisiaj masz chyba jeszcze wolne, nie?
- Tak. Jeszcze dzisiaj mam spokój.
- To w takim razie cię zostawiam. Tam po prawej jest wyjście, a ja wracam do moich obowiązków.
- Dzięki za oprowadzenie. To do jutra.
- Do jutra. - Obaj podali sobie ręce w ramach pożegnania i każdy poszedł w innym kierunku.
Sean wyszedł z biura i wsiadł do swojego samochodu. Wziął komórkę do ręki i wysłał sms'a do Danny'ego, że podpisał umowę. Odpalił potem samochód i ruszył do mieszkania.
***
- Jestem. - powiedział głośno w trakcie zdejmowania kurtki. Zawiesił ją na wieszaku i wyszedł z przedpokoju. Zastała go cisza. Sean ruszył do pokoju swojej siostrzyczki. Zastał tam rozczulający widok. Jego Danny spał trzymając książkę z opowiadaniami, które pewnie czytał Sadie. Ta spała za to przytulona do jego partnera. Razem ułożyli się na łóżku i tak najwidoczniej zasnęli. Lekkie światło z lampki nocnej uwydatniało bliznę, która pokrywała niemal połowę twarzy mężczyzny. Długie włosy, które zazwyczaj zakrywały tą "paskudną stronę" jego twarzy, jak to Danny nazywał, były teraz rozrzucone na poduszce.Nagle ogarnęły go nieprzyjemne myśli. Zaczął sobie przypominać ten okres, gdy znalazł Danny'ego tuż po tragicznym wypadku. Inaczej tego nie mógł nazwać. Sadie wtedy chciała nauczyć się gotować i zapomniała o patelni z olejem. Ten rozgrzał się do tego stopnia, że aż zaczął płonąć. Jego siostra chciała zalać to wodą i ugasić mały pożar.Gdy zobaczył to jego Danny bez wahania zasłonił ją swoim własnym ciałem. Nabawił się tak paskudnych poparzeń, gdy gorący olej rozprysnął się trafiając na skórę mężczyzny, cudem omijając oko i usta. Danny uchronił Sadie. Sean nigdy mu się nie odpłaci. Wciąż pamiętał telefon od jego siostry, która z płaczem mówiła, żeby przyjechał. Pamiętał jak próbował wydusić z niej co się stało. Pamiętał jak wybiegał z pracy przy równoczesnym wzywaniu karetki do swojego mieszkania. Wszystko do cholery pamiętał jakby to było wczoraj. To było prawie 2 lata temu, a wciąż nie mógł zapomnieć. Zacisnął zęby i kazał sobie przestać o tym rozmyślać. Co się stało to się nie odstanie. Tak mawiał Danny, chociaż Sean wiedział, że nadal nie czuje się on najlepiej. Jeszcze nie do końca pogodził się ze swoim wyglądem. Starał się go wspierać na każdym kroku, ale sam nie mógł sobie wybaczyć. Było to straszne, bo wiedział, że nie powinien czuć się winny, ale nie mógł pogodzić się z tymi wydarzeniami. Skończył wspominać i podszedł do mężczyzny, potrząsnął jego ramieniem. Nachylił się do niego.
- Chodź. Położysz się w naszym łóżku. Będę zazdrosny jak tu będziesz spał. - wyszeptał z uśmiechem na ustach.
- Mhm... a tak mi tu dobrze było. - Sean usłyszał zaspany głos.
- Chodź, pogadamy jeszcze chwilę. - wyszeptał i wyszedł z pokoju Sadie.
Zrobił dwie gorące, owocowe herbaty i czekał aż Danny zjawi się w kuchni. Ten po chwili wszedł z zaspanym wyrazem twarzy. Uśmiechnął się gdy Sean podał mu kubek z gorącym naparem. Przyjął go z wdzięcznością i upił łyk.
- Widziałem, że podpisałeś umowę. Jak było na spotkaniu? - zapytał.
- Dobrze. Szef jest miły. Poprzednich problemów też raczej nie będzie. Zapewniał mnie o tym.
- Pytałeś się o to? - Danny zdziwił się.
- Nie chciałem powtórki z rozrywki. - Sean nie chciał sobie przypominać szyderstw ze strony wcześniejszych współpracowników. Najgorsze było to, że dotyczyły one Danny'ego. Uwzięli się na niego, bo kiedyś odebrał go z pracy, po czym trochę się zapomnieli i pocałowali w aucie. Szybko rozeszło się wtedy ich wspólne zdjęcie po całej firmie. Było nieprzyjemnie, bardzo nieprzyjemnie. Seana wkurzało takie zachowanie, więc naprawdę nie chciał kolejny raz chodzić po sądach za publikowanie ich wizerunku bez ich wiedzy i oczernianie ich w oczach wszystkich. Danny stracił przez to pracę, gdy wieść rozeszła się do firmy, w której on pracował. Nawet nie chciał sobie przypominać o co byli obaj oskarżani. Były to obrzydliwe oskarżenia.
- Może to i lepiej gdy szef cię o tym zapewniał.
- A jak z Sadie?
- Już lepiej. Byliśmy razem u lekarza. Przepisał jakieś leki i za niedługo powinna wyzdrowieć.
- Wszystko masz na karteczce, tam obok lodówki na blacie. -dodał po wypiciu herbaty.
- Podałeś jej już dawkę na wieczór? - Sean spytał po spojrzeniu na receptę.
- Tak.
- Czyli mamy wolne póki ona śpi. - wyszczerzył się do Danny'ego. - Chodź. -pociągnął go w stronę ich wspólnej sypialni.
- Tak dawno cię nie miałem. - wymruczał mu między pocałunkami, którymi obdarzył usta mężczyzny.
-Cały czas mnie masz. - Danny droczył się z nim.
-Wiesz o czym mówię.
Sean zaczął rozbierać swojego mężczyznę cały czas go całując. Popchnął go delikatnie na łóżko. Ten opadł na miękki materac odgarniając kołdrę ręką. Całowali się bez opamiętania, co chwilę Sean bardziej napierał ustami na kochanka. W między czasie skopał z siebie spodnie, które wylądowały gdzieś w kącie pokoju. Zupełnie nagi napierał kroczem na krocze należące do Danny'ego. Ten ulegał mu z łatwością. Leżący pod Seanem mężczyzna wręcz roztapiał się w jego ramionach. Danny z przyjemnością oddawał każdy pocałunek, a gdy usta Seana powoli wyznaczały drogę do jego podbrzusza pomrukiwał z aprobatą. Sean jeszcze starał się wydobyć z niego głośniejsze dźwięki, robiąc malinki na jego klatce czy obojczyku. Ciche jęknięcia wydostały się wbrew jego woli z ust. Sean kontynuował zabawę i z uśmiechem pieścił ustami mężczyznę. Potem podniósł się i znów ucałował wargi Danny'ego. Uwielbiał je. Po prostu kochał.
- Kocham cię. - wyrwało mu się pomiędzy pocałunkami. Po prawie ośmioletnim związku bez wahania mógł wypowiedzieć te słowa.
- Ja ciebie też. - odpowiedział na wydechu gdy Sean w końcu zostawił jego wargi w spokoju by sięgnąć po buteleczkę, która znajdowała się schowana głęboko w szafce. Gdy Sean otworzył lubrykant po pomieszczeniu rozniósł się zapach owoców tropikalnych. Danny pamiętał gdy Sean zmusił go do wyboru zapachu oraz rodzaju lubrykantu. Był tak zawstydzony ekspedientką w sex shopie, że wepchnął do koszyka pierwszą lepszą buteleczkę i wyszedł ze sklepu przy akompaniamencie śmiechu partnera. Na całe szczęście nawilżenie w koszyku było całkiem normalne, bez żadnych dodatków, które miałyby rozbudzić bardziej zmysły. Danny poczuł śliskie palce, które próbowały się w nim po kolei zagłębić. Rozluźnił się wiedząc, że partnerowi to pomoże i ten na pewno go nie skrzywdzi. Wiedział to już od dawna i ufał na tyle mężczyźnie, by uskutecznić nawet związywanie rąk. Oczywiście na takie zabawy mogli sobie pozwolić gdy Sadiezostawała na noc u koleżanek, czy jechała na jakąś wycieczkę. Gdy jednak była w domu Sean obchodził się z nim łagodnie, tak by nie wydawał głośniejszych dźwięków. O to akurat za bardzo nie musiał się martwić. Danny był zawsze bardzo cichy. Zwykle otwierał usta i "bezgłośnie krzyczał" jak to Sean kiedyś nazwał. Jego partner podobno kochał te jego reakcję. Podczas ich łóżkowych rozmów, które odbywały się w leniwe wieczory kiedy obaj mieli ochotę się poprzytulać, Sean widząc, że Danny się nad czymś zamyślił ugryzł go w szyję by przestał rozmyślać nad niepotrzebnymi sprawami. Jego palce poruszały się w kochanku poszerzając stopniowo jego wejście. Gdy uznał, że Danny jest gotowy zapytał upewniając się jeszcze:
- Jak tam? Gotowy?
- Mhm... - usłyszał mruknięcie. Zaraz za to poczuł jak partner zarzuca mu ręce na szyję i przyciąga mocno do siebie. Sean poddał się temu. Pocałował mocno kochanka, a następnie nakierował się na jego dziurkę. Zaczął powoli napierać patrząc w oczy kochanka, które były wypełnione miłością. Danny zawsze miał kłopot z całkowitym rozluźnieniem, więc gdy Sean poczuł spięcie partnera i głośniejszy wydech od razu się zatrzymał. Wiedział, że tylko to pomagało. Kiedyś próbowali nie zwracać na to uwagi, lecz było przez to coraz gorzej, aż w końcu Danny prosił o przerwanie stosunku. Dlatego teraz Sean leżał przyciśnięty do partnera całując go i głaszcząc rozluźniająco. Gdy poczuł, że Danny trochę się zrelaksował ponowił powolne wsuwanie się. Gdy dotarł do końca znów pocałował swojego mężczyznę. Obaj uwielbiali to robić, więc nie szczędzili sobie tej pieszczoty. Sean zaczął łagodnie kołysać biodrami, co spotkało się z jękami pełnymi aprobaty. Danny co chwilę otwierał usta, lecz nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Sean poruszał się w nim powoli delektując się całym zbliżeniem. Zauważył, że Danny był dzisiaj bardzo wrażliwy i jego reakcje były po prostu... słodkie. Koniec zbliżał się nieubłaganie, więc Sean przyspieszył. Usłyszał głośniejszy jęk Danny'ego, który od razu go pocałował. Gdy Danny szczytował, Sean poczuł zaciskające się na jego członku mięśnie partnera. Przytulił go mocno i dołączył do niego. Obaj zdyszani leżeli na sobie w ich łóżku.
- Kocham cię. - Usłyszał Sean po chwili odpoczynku.
- Też cię kocham. - pocałował na koniec Danny'ego namiętnie. - Pójdę sprawdzić co u Sadie, zaraz wrócę. - cmoknął partnera i poszedł sprawdzić co z jego małą siostrzyczką.
Wszedł do małego pokoiku. Na pierwszy rzut oka mieszkała w nim dziewczynka. Ściany były różowe, a na regale stojącym nieopodal łóżka poukładane były zabawki. Sean starał się, by dziecku niczego nie brakowało odkąd dostał ją pod opiekę. Jego rodzice zmarli w wypadku samochodowym. Sadie była wtedy na wycieczce szkolnej. Oboje bardzo to przeżyli, ale poradzili sobie. Mieli w końcu Danny'ego, który wspierał ich w tak trudnej dla obojga sytuacji. Teraz gdy patrzył na śpiącą siostrzyczkę, był dumny, że tak dobrze sobie radzili. On się ogarnął i zaczął zarabiać sporo kasy, Danny jak zawsze był podparciem i taką osobą do wyżalenia się i porady, a Sadie uczyła się jak najlepiej potrafiła, przynosząc do domu same pochwały od nauczycieli i dobre oceny. Podszedł do leżącej dziewczynki i przyłożył jej rękę do czoła. Poczuł, że jest lekko ciepłe, lecz nie była to wysoka gorączka. Sean odetchnął z ulgą, leki najwyraźniej pomogły.
Wrócił do partnera, który nie ruszył się nawet z łóżka. Leżał na plecach z twarzą w pościeli. Zaśmiał się na ten widok.
- Tak cię umęczyłem? - zapytał całując go po karku.
- A żebyś wiedział. - odpowiedział mu stłumiony głos przez poduszkę.
- To co? Prysznic i spać? - zapytał.
- O, tak. A co z Sadie? -Danny oderwał głowę od pościeli i spojrzał na Seana.
- Gorączka jej spadła. Śpi spokojnie.
- To dobrze.
Gdy razem udali się pod prysznic nie szczędzili sobie pieszczot. Całowali się non stop namydlając swoje ciała płynem. Z kabiny co chwilę wydobywał się śmiech gdy Sean wykorzystywał gilgotki Danny'ego.
***~~~***
Cześć wszystkim! Jeśli ktoś tu dotarł to dziękuję za wytrwałość. Zostawcie swój ślad, a będzie mi niezmiernie miło. Nawet nie wiecie jakie komentarze bywają motywujące ;)
A tak z ciekawości was zapytam: Co sądzicie o tegorocznym reprezentancie Francji na Eurowizji? Ja jestem zachwycona jego wizerunkiem 😙
























środa, 8 maja 2019

Rozdział VI

Arthur wstał dopiero o 12.00. Głowa strasznie go bolała, zresztą jak zawsze po dużej ilości wypitego alkoholu. Zwlókł się z łóżka i poszedł do kuchni. Po drodze uderzył stopą w coś leżącego na korytarzu. Złapał się za bolące miejsce i zaklął cicho.
-Philip, zabieraj tą swoją deskorolkę z korytarza! Swoje rzeczy trzymaj w swoim pokoju! -wrzasnął na cały dom. Najgorzej jednak ucierpiał na tym sam, gdyż chwilę później trzymał się za skronie i błagał by ból głowy się zmniejszył.
W jednej chwili wszyscy domownicy wiedzieli, że był w kiepskim humorze.
- Oho. Ojciec się obudził. - szepnął Philip do Alexa i poszedł po swoją deskę.
Rozzłoszczony Arthur wszedł do kuchni i nalał sobie wody do szklanki. Wypił ją na raz i spojrzał na siedzącego przy blacie Alexa. Ten gapił się na niego dziwnie, lecz zaraz zreflektował się.
- Poszukać ci coś na kaca? - Arthur słysząc to pytanie zawarczał. Nie lubił pokazywać komuś w jakim to paskudnym stanie jest. Stety, bądź niestety nie mógł całego dnia przesiedzieć w pokoju. Kiszki mu marsza grały, ale wolał jeszcze nic nie jeść. Trochę było mu niedobrze, ale nie chciał tego obwieszczać.
- Możesz czegoś poszukać. Powinieneś znaleźć w górnej szafce. - westchnął w końcu. 
- Proszę. - powiedział podając mu opakowanie.
- Dzięki. - z wdzięcznością spojrzał na blondyna.
Po rozpuszczeniu się tabletki musującej wypił niedobrą ciecz. Przyszło mu teraz cierpieć za wczorajsze upicie. Obrzydlistwo nie od razu pomogło, lecz po jakimś czasie poczuł się trochę lepiej.
Alex w tym czasie zamyślił się, co nie uszło uwadze Arthura. Obserwował zamyślonego mężczyznę.
Niewiele pamiętał z wczorajszego wieczora, lecz powoli zaczynał sobie przypominać. Chyba leżał na stoliku w swoim ulubionym pubie, po czym ktoś próbował go stamtąd zabrać. Nie pamiętał tylko kto, ale to sobie przypomni. Zawsze sobie wszystko przypominał. Potrzebował tylko trochę czasu. Do wieczora powinien wiedzieć, jakim cudem schlany dotarł do domu. Teraz jednak cierpiał leżąc na blacie z przyklejonym policzkiem do zimnej powierzchni.
Alex widząc go takiego zmarnowanego zaśmiał się.
- Masz za swoje. Trzeba było tyle nie pić. - powiedział z uśmiechem.
- Zobaczymy co powiesz jak ty będziesz miał kaca.
- Nie będę miał, bo nie pije alkoholu. 
- Jak to nie pijesz? - zapytał zaskoczony Arthur.
- No, po prostu. Nie smakuje mi i już. To po co mam się męczyć? - Alex już przyzwyczaił się do takich reakcji. Większość ludzi nie mogło wprost uwierzyć, że alkohol może nie smakować.
-Nawet piwa? - dopytywał dalej brunet.
-Szczególnie piwa. To akurat jest szczególnie okropne. - Alex skrzywił się na samą myśl o tym trunku.
- Czyli wspólne picie z tobą jest niemożliwe. Może to i lepiej. Mniej kaców na przyszłość. - zaśmiał się szczerze. 
- Idź się ogarnij. Zrobię jakieś śniadanie. Jak się nie porzygasz to zjesz ze mną i Philem. W innym wypadku zamkniemy cię w toalecie. - tymi słowami wygonił Arthura z kuchni.
Alex zaczął robić jedyne bezpieczne śniadanie w jego wypadku. Były to kanapki! Alex cieszył się, że chociaż je potrafi zrobić w miarę smaczne.
Cały czas myślał, kiedy poruszyć temat wczorajszej rozmowy i tego... pocałunku. Odnosił wrażenie, że mężczyzna nie pamięta, co się z nim wczoraj działo.
Po przyszykowaniu kanapek z pomocą Philipa, który pojawił się w kuchni  chwilę wcześniej.
Alex zdecydował się porozmawiać z Arthurem po śniadaniu. Wciąż przed oczami stawała mu jego rozpłakana twarz, kiedy mówił, by go nie zostawał.
Gdy w końcu najstarszy z mężczyzn wrócił zaczęli jeść śniadanie. 
- Nie ma to jak śniadanie po 12.00. - powiedział Philip z pełną buzią. Mimo tego każdy zrozumiał, co powiedział.
- Jeśli ktoś wstaje o tej godzinie, to się nie dziwię, że o tej wszyscy jemy. - Alex nie wydawał się mieć pretensji do Arthura, mimo że jego ton mógł o tym świadczyć.
- Macie jakieś plany na dziś? - Arthur spróbował zmienić temat.
- Jadę do Kayli do szpitala. Jak Philip chciałby poznać moją siostrę, to może pojechać ze mną. - Alex spojrzał pytająco na najmłodszego.
-Jasne. Chętnie poznam tą słynną Kaylę, do której tak często jeździsz. - odpowiedział mu niemal od razu.
- Czyli sam zostaję w domu. Obaj zostawiacie konającego? - westchnął dla zwiększenia efektu swojej osoby jako ofiary.
- Ten konający sam siebie tak urządził, więc nie mamy skrupułów. - Philip wystawił mu język.
- Philip, idź się w takim razie przebierz, bo w piżamie nie pojedziesz, a ja jeszcze chwilę porozmawiam z twoim tatą.
- Ok. - odpowiedział Philip wychodząc się przebrać.
Arthur za to spojrzał na Alexa pytająco.
- O czym chciałeś pogadać? -spytał.
- Pamiętasz wczorajszy wieczór? - spojrzał na niego badawczo.
-A co powinienem pamiętać? - zapytał w odpowiedzi.
- Czyli nic. - wywnioskował Alex. Kątem oka zauważył wchodzącego Philipa do kuchni.
- Jestem gotowy. - powiedział.
- Już idziemy. Idź ubieraj buty. Kurtkę zabierz jakąś ciepłą, bo jest całkiem zimno. - W połowie wiosny zdarzały się przymrozki i widząc oszronione szyby widział, że dziś będzie dość zimno.
- Porozmawiamy wieczorem. - rzucił do Arthura.
- Coś głupiego wczoraj zrobiłem? - zapytał zaniepokojony.
- Pogadamy wieczorem. - powtórzył Alex wychodząc  z kuchni.
Philip oznajmił Alexowi, że idzie pożegnać się z ojcem. Szybko podbiegł do niego i szepnął mu na ucho:
-W końcu go wczoraj pocałowałeś. - uśmiechnął się szeroko. - Wieczorem będzie domagał  się wyjaśnień, więc przemyśl sobie co chcesz mu powiedzieć. 
Arthur ogłupiały usłyszał tylko zamykające się drzwi wejściowe. Ogarnęło go nagle jedno, wielkie przerażenie.
***
Po upewnieniu się przez telefon, że rodzice nie mają w planach odwiedzin Kayli, wszedł do szpitala z Philem. Nie chciał narażać chłopaka na poznanie jego rodziców. Wystarczyło mu, że Arthur nieszczęsnym trafem napotkał ich w swoim życiu.
Weszli do sali, w której przebywała dziewczyna. Alex zauważył stos książek leżący na jej szafce koło łóżka. Kayla nadal miała gips na nodze i parę bandaży, ale wyglądała już o wiele lepiej bez otaczającej jej aparatury.
- Cześć. - rzucił.
- O, jesteś wreszcie. Ileż można jechać do biednej siostry, co? 
- Ciesz się. I tak jestem dwa razy szybciej niż byłbym normalnie. Mam teraz lepszy dojazd. - usiadł na białym stołku koło łóżka. Philip przysunął sobie z rogu sali kolejny i również usiadł.
- Kogo mi tu przyprowadziłeś? - zapytała patrząc na nieznajomego jej chłopaka.
- Jestem Philip. Pewnie kojarzysz mojego ojca, Arthura. Alex mówił, że już się poznaliście.
- Ach, tak. Już poznałam Arthura. Jak tak się przyjrzeć, to nawet podobni jesteście. Jestem Kayla. - wyciągnęła swą dłoń. Ten uścisnął ją serdecznie. Nie spodziewał się tylko, że dziewczyna pociągnie go i przytuli.
- No i to jest prawdziwe powitanie w wykonaniu mojej siostry. - zaśmiał się Alex.
- Tata też tak został powitany? - zapytał Philip, w końcu uwolniony z uścisku dziewczyny.
- On zdążył ją czymś innym zaskoczyć. - Alex miał na myśli pocałunek w rękę, który tak zaskoczył Kaylę, że ta zapomniała o swej tradycji.
- Czyli co? Teraz w trójkę mieszkacie? - dopytywała.
- No na to wychodzi. - odpowiedział jej Alex.
- A ja myślałam, że wy tak romantycznie w dwójkę mieszkacie. - palnęła nagle.
- Kayla! - Alex podniósł nagle głos. Nie chciał, aby Philip o tym słuchał.
- Wczoraj to nawet się całowali więc chyba nie przeszkadza im moja obecność. - Philip puścił oczko Kayli. Ta zapiszczała jakby niespełna rozumu.
-Widziałeś to? - Alex z niedowierzaniem spojrzał na Phila.
- Chciałem pomóc ci go wtaszczyć do łóżka, ale uznałem, że samych was lepiej będzie zostawić.
- Jak to wtaszczyć? Opowiadajcie wszystko! - wtrąciła się Kayla. Uśmiech nie schodził jej z twarzy aż do końca tych odwiedzin. 

Philip i Kayla dogadywali się nader dobrze. Wspólnie doprowadzili biednego Alexa do takiego zawstydzenia, że ten tylko schował swoją czerwoną twarz pomiędzy ręce i tak siedział. No i oczywiście groził, że wyjdzie i więcej tu nie wróci, lecz oni nic sobie z tego nie robili. Jedyną skuteczną taktyką było ignorowanie i udawanie, że go tu nie ma. 

Kayla zdążyła jeszcze wyżebrać numer Arthura od Philipa przed wyjściem. Te dwa potwory również wymieniły się numerami. Alex wyciągnął wręcz siłą za rękę Philipa z sali. Sam udawał obrażonego, ale w głębi duszy czuł się zawstydzony. Czuł ulgę, że syn Arthura nie potępia związku dwóch mężczyzn.

***

Gdy Arthur usłyszał stukot butów w domu, od razu ogarnął go lęk. Nie miał pojęcia, dlaczego boi się wyznania swoich uczuć Alexowi. Przecież on też był gejem. Uspokój się i nie zachowuj się jak nastolatek - upominał się w myślach. 
- Cześć. - usłyszał krzyk Philipa.
- Witajcie. - odpowiedział na zawołanie. Cudem odkrył, że przez ściśnięte gardło wydobywał się jakikolwiek dźwięk.
Philip podszedł do ojca i spojrzał na niego wymownie.
- Mogę liczyć, że pójdziesz na górę i nie będziesz podsłuchiwał? - zapytał go.
- Oczywiście. - odparł z uśmiechem jego syn. - obejrzę sobie jakiś film.
- Super. - odpowiedział mu. Spojrzał jeszcze na Philipa, który kierował się do pokoju, a potem ruszył do salonu.
Alex wszedł tam chwilę wcześniej. Pił jakąś herbatę na jego fioletowej kanapie. Arthur usiadł na przeciw niego i spuścił głowę.
- Ja...Ja przypomniałem sobie o wszystkim. - bąknął cicho pod nosem.
- Słucham? Mówisz za cicho. - Na twarzy Alexa widoczny był łagodny uśmiech.
-Pamiętam wszystko. - powiedział już głośniej i spojrzał w jego oczy. Alex zdążył zauważyć w nich strach zanim wzrok starszego znów utkwił w kanapie.
- To już jakiś sukces. - Arthur słysząc te słowa nie wiedział jak zareagować.
Alex uniósł dwoma palcami podbródek mężczyzny, zmuszając jego twarz do uniesienia się. Zauważył, że policzki Arthura pokrywa czerwień.
Słodki. - przeszło mu przez myśl. Jego szef zazwyczaj poważny i nieokazujący uczuć dzisiaj stał się niezwykle zlęknionym i zawstydzonym człowiekiem.
-Zakochałem się w tobie. - wydusił z siebie Arthur i spojrzał płochliwie na blondyna.
Ten tylko się uśmiechnął. Trzymał go chwilę w niepewności i nagle przyłożył rękę do jego piersi.
Alex poczuł galopujące serce bruneta.
- Po co się tak stresujesz? - ręka Alexa zawędrowała na policzek starszego mężczyzny.
Ten spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami. Czuł głaszczącą dłoń blondyna na swojej twarzy.
- Nie wyprowadzisz się? - zapytał z powstrzymywanymi łzami w kącikach oczu.
- Czemu miałbym, głuptasie? - Alex odpowiedział z uśmiechem. - Mi też się bardzo podobasz i chciałbym spróbować. - wyszeptał to do ucha bruneta następnie całując go głęboko. Zawładnął sobie usta starszego mężczyzny, któremu teraz łzy poleciały po policzkach.
Starł je jedną ręką, drugą przytrzymywał głowę mężczyzny, by ten mu nie uciekł.
Arthur jednak nie miał zamiaru uciekać. W jednej chwili przestał się bać i odczuł tak ogromną ulgę, że aż nie dał rady powstrzymać łez i pozwolił im wypłynąć. Nie chciał pokazywać swoich słabości lecz w wyznawaniu i okazywaniu swoich uczuć był zawsze kiepski. Wszystkie jego związki kończyły się bardzo szybko. Nie chciał, by ten z Alexem skończył się zanim by się dobrze nie rozpoczął. Tak bardzo bał się odrzucenia, że to było aż nienormalne.
Teraz jednak siedział ze swoim wymarzonym mężczyzną i pozwalał mu się całować. Arthur poczuł jeszcze pocałunek w czoło, nim Alex się oddalił. Cały czas się uśmiechał. Dla bruneta był to jeden z najpiękniejszych widoków.
Alex pociągnął go bardziej wgłąb kanapy. Ułożył się pół leżąco na kanapie i ponownie pociągnął Arthura na siebie. Ten wylądował na klatce piersiowej mężczyzny. W uszach słyszał szybkie uderzenia serca blondyna. Może to i głupie, ale czuł się bezpiecznie. On, ten starszy i poważniejszy czuł ukojenie w ramionach młodszego mężczyzny, który na ogół wygłupiał się ze swoim przyjacielem.
-Takie było to straszne? - zapytał się Alex, który głaskał go w tej chwili po głowie. Arthur poczuł się jak dziecko. Wtulił się bardziej w mężczyznę  wybąkał:
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Po tych słowach Arthur usłyszał śmiech Alexa.
- Rozumiem, że oboje chcemy spróbować. - Arthur nie wiedział czy było to pytanie czy oznajmienie faktu więc kiwnął głową.
- Chciałbyś gdzieś razem wyjść, wiesz... jako para? - zapytał.
- Z tobą? Chętnie. - odpowiedział mu nie przestając głaskać go po głowie. Arthur miał bardzo miłe w dotyku włosy.
-Co powiesz na jakąś kolację w jakiejś restauracji?
- Wolę domową kuchnię - szepnął mu z uśmiechem na ucho.
- Czyli kolacja w domu. - zarządził Arthur.
Alex nie był pewny, czy kucharz z jakiejś restauracji pobije kuchnię Arthura. Brunet w gotowaniu był niezastąpiony.
-  Twoje potrawy są przepyszne. Myślę, że ci kucharze z restauracji do pięt ci nie dorastają.
- Cieszę się, że smakują ci moje dania, ale zabrałbym cię do takiej, gdzie są lepsi ode mnie. - uśmiechnął się do niego wciąż leniwie leżąc na klatce piersiowej mężczyzny.
- I tak jesteś od nich lepszy. - To było ostateczne zdanie Alexa, które bardzo uszczęśliwiło Arthura.
- Nie wiem, czy romans szefa z jego podwładnym dobrze się przyjmie. - nagłą wątpliwość Alex wypowiedział głośno.
- Nikt nie musi o tym wiedzieć. Poza tym nie obchodzi mnie to. To oni potrzebują mnie a nie ja swoich pracowników. Ich zawsze można znaleźć lepszych. - powiedział Arthur. - Poza tobą. - dodał szybko widząc minę Alexa. Ten zaśmiał się w odpowiedzi. Był w tym momencie bardzo szczęśliwy.

***

Po obejrzeniu naprawdę długiego filmu, Philip poszedł do kuchni, gdy jego brzuch zaczął przypominać mu o jedzeniu. Minął salon i fioletową kanapę. W oczy rzucił mu się widok dwóch śpiących i przytulających się mężczyzn. Uśmiechnął się na ten widok. Wiedział, że jego rówieśnicy najprawdopodobniej zupełnie inaczej by zareagowali, lecz on zupełnie się tym nie przejmował. Widział, że jego ojciec jest szczęśliwy u boku Alexa i nic innego go nie interesowało. A to co dzieje się w ich domu - prywatnie, nie powinno nikogo obchodzić. Na pewno nie zamierzał tego rozpowiadać na prawo i lewo. Już i tak w klasie był mało lubiany. Nie wiedział tylko dlaczego.
Zrobił sobie szybką kolację i zostawił dwóch śpiących mężczyzn, postanowiwszy ich nie budzić. Jutro pewnie będą wyspani, skoro tak wcześnie zasnęli. Nagle usłyszał dzwonek czyjejś komórki. Podniósł telefon ze stolika i próbował go wyciszyć, nie chcąc by kogoś obudziła. Nagle znieruchomiał uświadamiając sobie, że przez przypadek odebrał połączenie. Na ekranie widniało imię Eric. Ktoś co chwilę wołał imię Alexa, dlatego Philip zrozumiał czyj telefon podniósł. Chcąc nie chcąc przyłożył komórkę do ucha.
- Halo? - zapytał.
- Nie jesteś Alexem. - stwierdził głos w komórce.
- Nie. - zgodził się Philip. - Nazywam się Philip Conves. Wiem, że to głupio zabrzmi ale przez przypadek odebrałem.
- Masz tak samo na nazwisko jak mój szef. Kim jesteś? I gdzie jest Alex? - Philipa zasypał potok pytań.
- Jestem synem Arthura. Alex właśnie śpi, a ja chciałem wyciszyć telefon a przypadkiem odebrałem to połączenie.
- A, to spoko. Alex żyje. Jak tam ci się z nim mieszka? - usłyszał pytanie zadane przez mężczyznę zwanego Erickiem.
- Bardzo dobrze. Alex jest naprawdę fajny. - odpowiedział.
- No ba, że jest fajny! - Eric zaśmiał się. - Ile ty masz w ogóle lat? - zapytał.
- 17.
- Zapytaj się go co robił mając 17 lat. Gwarantuję, że są to ciekawe opowieści. - znów się zaśmiał.
Philip mimowolnie się rozluźnił czując, że rozmówca po drugiej stronie telefonu jest bardzo wyluzowany.
- A ty co robiłeś? - zapytał się Erica.
- Wiele rzeczy, wiele. Mogę ci opowiedzieć ale na czacie będzie chyba wygodniej niż przez telefon Alexa. Przecież nie chcemy go obudzić. W ogóle co on tak wcześnie poszedł spać? - zapytał jeszcze.
- Mieli dzisiaj wiele do omówienia. - przez przypadek wymsknęło się Philipowi.
- Ooo, czyli nie śpi sam. - rozmówca wydawał się podekscytowany. - Nie przeszkadza ci to? - Eric miał na myśli Arthura z Alexem. Jego przyjaciel ostatnio zaczął prowadzić z nim długie rozmowy, które w większości były oparte na zwierzeniach blondyna. Eric cieszył się, że jego przyjaciel znalazł sobie kogoś w kim ulokował swoje uczucia. W końcu! Alex miał już 27 lat i czas na ustatkowanie się właśnie nadszedł. Przynajmniej tak sądził Eric.
- Nie przeszkadza. - powiedział oględnie Philip.
- Wyślesz mi ich zdjęcie? -zapytał błagalnym tonem. Alex widząc zdjęcie w rękach przyjaciela, na którym obejmuje innego mężczyznę musiałby się wytłumaczyć i Eric w końcu mógłby poznać szczegóły.
- Zrobię im zdjęcie, ale zostanie na komórce Alexa. Jak się zgodzi to ci wyślę. Ja nie chcę bez jego przyzwolenia tego rozsyłać.
- Mądrze. - Eric był zaskoczony trzeźwym myśleniem Philipa. On w wieku 17 lat pewnie przesłał by to bez zastanowienia - Jakoś go namówię albo podkradnę komórkę. - Eric znów się zaśmiał. Miał dzisiaj bardzo dobry humor.
- Chcesz pogadać na czacie? Trochę mi się nudzi, a chętnie poznałbym szczegóły waszego wspólnego mieszkania. On mi nie chce nic powiedzieć. Po prostu potwór! Jak można nic nie mówić swojemu najlepszemu przyjacielowi, no powiedz? -Eric usłyszał tylko śmiach chłopaka.
- Jak masz ochotę, to również nic nie mam do roboty i chetnie pogadam.
***
Następnego poranka Philip był niewyspany. Połowę nocy przepisał z Erickiem. Bardzo dobrze się im rozmawiało. Oboje postanowili spotkać się wraz z Alexem gdzieś na mieście. Teraz zmęczony szykował się do szkoły i przeklinał poniedziałek, który właśnie dopiero się zaczął.