Erickowi w końcu udało się zaprosić Alexa do jakiejś
kawiarni. Normalnie to zabrałby go do baru na piwo, jednak Alex nie tolerował
alkoholu, co trochę utrudniało sprawę. Teraz siedzieli obaj w kawiarni pijąc jakieś zimne napoje. Alex zamówił sobie mrożoną herbatę, a Eric wziął jakiś świeżo wyciskany sok. Wybrali stolik najbardziej oddalony od wszystkich, jednak małe pomieszczenie nie pozwalało na wiele prywatności.
- Czemu ty mi nic nie mówisz? - zapytał się z wyrzutem, gdy w końcu zajęli jakiś stoliczek.
- Ale czego? Przecież wszystko wiesz. - dociekanie jego
przyjaciela powoli stawało się męczące.
- Daj mi swój telefon na chwilę.
- Po co ci on? - Alex zaczął podejrzewać już Erica o jakiś
podstęp.
- No na chwilę. Internet w mojej komórce nie działa, a muszę
ci coś pokazać. - prosił dalej.
Alex westchnął i podał mu swój telefon.
- Hej! Mówiłeś, że neta ci brakuje, a wchodzisz w galerię.
Oddawaj to!
- Ha! Mam! I co teraz cwaniaku, czemu leżysz z szefem w
jednym łóżku? - trumf widoczny na twarzy Erica był bardzo widoczny. - Jak
mogłeś mi nie powiedzieć, że ze sobą kręcicie? No jak?
- Eee... - Alex był tak zaskoczony zdjęciem, że nie mógł
wydusić z siebie słowa. - skąd to zdjęcie znalazło się w jego telefonie?
- TA. JE. MNI. CA. - odpowiedział roześmiany Eric z miny
przyjaciela.
- Zabiję Phila. - stwierdził po chwili. - Ty go już
przekabaciłeś!
- Zostaw młodego w spokoju. Właściwie to mu podziękuj. Nie
wysłał mi tej foty, mimo że prosiłem. - powiedział Eric. - znając nas nawet
byśmy się nie zawahali na jego miejscu.
- Został dobrze wychowany. Arthur ma do niego rękę. - Jak by
nad tym pomyśleć. Dorosły już prawie Philip nie sprawiał żadnych problemów
wychowawczych. Czasami chodził tylko jakiś smutny. Kiedyś musiał wycisnąć z
chłopaka co się z nim działo.
- Eh... Ty to zawsze znajdziesz sposoby, żeby dostać to co
chcesz. - uśmiechnął się.
- Mówisz jakbyś mnie nie znał. Dobra, to teraz gadaj. Od
kiedy jesteście razem?
- Od kilku dni.
- Dogadujecie się?
- No jasne. Przecież razem mieszkamy.
- Co na to Philip?
- Ma wylane.
- Pozwalają ci wchodzić do kuchni?
- Rzadko.
-Byliście razem w łóżku?
- Nie... znaczy, co? Ty paskudo, wykorzystałeś swój okropny
sposób wyłudzania ode mnie odpowiedzi! - burknął zły. Miał na myśli całą masę
pytań zadawanych w krótkim czasie. Alex zawsze wtedy nie zastanawiał się
głębiej nad treścią zadanych pytań. Zawsze starał się nadążyć i odpowiadał
szybko. Eric wiedział jak to wykorzystać i zawsze wykorzystywał to przeciwko
niemu.
- Moje życie łóżkowe nie powinno cię interesować. -
naburmuszony pił swoją mrożoną herbatę.
- Ale interesuje. Gdybyś mi odpowiedział to nie domagałbym
się szczegółów.
- Jasne. - prychnął Alex. - Chodź już stąd. - powiedział do
przyjaciela.
Ten ruszył się z wygodnego miejsca i wziął swój papierowy
kubek z jakąś smakową kawą.
- Smaczna chociaż ta herbata? - zapytał Eric.
- Może być. Nic specjalnego. - Alex miał spore wymagania co
do herbaty. Miał ich niezmierną ilość w swoim dawnym mieszkaniu. Teraz jednak
jego herbatki wprowadziły się na półkę Arthura w kuchni. Philipowi, którzy
skorzystał z tej "małej herbaciarni" nawet zasmakowało parę i teraz
codziennie robił sobie gorący kubek przed wyjściem do szkoły.
- Co teraz zamierzamy robić?
- Nie wiem. Chcesz obejrzeć jakiś film? Możemy pójść do mnie
i trochę się poleniuchować w moim mieszkaniu.
- Niespecjalnie mam ochotę na film. Nie chciałbyś może
gdzieś pojechać? Jakiś basen albo siłownia?
- Co, brakuje wysiłku fizycznego w związku? - zaśmiał się
Eric, który chwilę potem dostał bolesnego kuksańca.
- Ała - powiedział z wyrzutem. - Może być basen, dawno nie
widziałem wysportowanych mężczyzn. - zaśmiał się. Ostatnio nie miał czasu na
romanse. Co chwilę coś się działo. A to wypadek Kayli, a to problemy Alexa.
Jeszcze do tego jego rodzice co chwilę naciskali by przyjechał, a on od
jakiegoś czasu nie chciał ich widzieć. Po ostatniej kłótni postanowił troszkę
od nich odpocząć. Stwierdził, że wypad z Alexem pomoże mu się rozerwać.
Popatrzy sobie na gołe klaty (miał nadzieję, że nie staruchów) i będzie
zadowolony.
- Możemy wziąć Philipa, to w końcu go poznasz. A, nie,
sorki, już zdążyłeś go poznać i nawet namówić do robienia zdjęć. - Alex wciąż
lekko zły na przyjaciela napomniał mu to z wyrzutem.
- No weź, Alex... Nie złość się. - spróbował zrobić słodkie
oczka. Jego wysiłek został jednak wyśmiany.
- Głupol. - stwierdził ze śmiechem Alex.
- Philipa jeszcze na żywo nie poznałem. Chętnie go dokładnie
obejrzę. - uniósł wymownie brwi.
- Eric! To syn naszego szefa. Trzymaj się od niego z daleka!
- oburzony ton blondyna rozśmieszył Erica.
- Już nie tylko szef.
- Już nie tylko. - zgodził się Alex. - co nie zmienia faktu,
że masz się trzymać z daleka od jego syna.
- Jasne. Zrozumiałem. - Eric szczerzył się jak głupi do
sera.
Alex zadzwonił do Phila upewniając się, iż ten może
przyjechać i wyjść z nimi na ten zaplanowany basen. Nastolatek zgodził się bez
problemów. I tak nie miał nic lepszego do roboty.
Spotkali się godzinę później przed budynkiem basenu.
- Cześć, młody. W końcu mogę zobaczyć jak wyglądasz! - Eric
nadal nie tracił dobrego humoru. Uścisnął dłoń zaskoczonego chłopaka. Ten
chwilę później oddał uśmiech już czując się pewniej.
- Cześć, Alex. - powiedział jeszcze Phil. Alex odpowiedział
na przywitanie. Następnie trójka mężczyzn ruszyła w kierunku wejścia. Po
odebraniu zegarków do szafek skierowali się do szatni.
- Co porabia Arthur? - zapytał Alex.
- Jak wychodziłem to siedział nad jakimiś papierzyskami lub
zapiskami. Nie mam pojęcia co to było. - Philip nawet nie usłyszał słowa
pożegnania od ojca, którego tak wciągnęły te cholerne dokumenty. Został
zignorowany. Totalnie. I to przez własnego ojca! Prychnął na samą myśl.
- Czyli nie dołączy dziś do nas. - Eric odetchnął z ulgą. -
A myślałem, że będę musiał się pilnować by nie wylecieć z roboty.
- Arthur oddziela życie prywatne od pracy. - Alex próbował
przekonać przyjaciela.
- Tak, myślisz, że nie straciłbym pracy gdybym zaczął
komplementować jego syna.
Cisza stała się jedyną poprawną odpowiedzią Alexa.
- A widzisz! A teraz nie muszę się pilnować. - puścił oczko.
- Ślicznie wyglądasz w tych spodenkach, Phil. - zwrócił się z uśmiechem do
najmłodszego z nich. Ten zarumienił się i zaczął nerwowo szukać czegoś w swojej
torbie.
Eric uśmiechnął się na tą niewinną reakcję.
- Chodźcie! - powiedział do towarzyszy i obu klepnął po
tyłkach.
- Jesteś niemożliwy. - powiedział Alex.
- Nie przejmuj się, on jest taki zawsze. - powiedział
blondyn po tym jak jego przyjaciel zniknął w korytarzu prowadzącym na basen.
- Przez telefon wydawał się być mniej.... - Philip myślał
nad słowem opisującym Ericka.
- Dziecinny? - podsunął Alex z uśmiechem.
- Tak. Można tak powiedzieć.
- Idziecie? - usłyszeli głos Ericka.
- Już! - Alex odpowiedział równie donośnym głosem.
Obaj poszli śladem mężczyzny.
***
Sean spędzał weekend razem z Sadie i Dannym w domu, gdyż
jego siostra nadal była chora. Co prawda gorączka już zeszła, ale nadal kasłała
i miała katar. Sean zaczął się zastanawiać, czy puści ją do szkoły w
poniedziałek. Jeśli nie, to musiał załatwić jej opiekę, bo sam powinien pójść
pierwszego dnia do pracy, a nie brać wolne. W takim przypadku Danny znowu
musiał wziąć wszystko na siebie. Uzgodnili co mieli uzgodnić i usiedli wspólnie
na kanapie.
- Sadie, twój film się zaczyna! - krzyknął Sean.
Chwilę później w progu stanęła dziesięcioletnia dziewczynka
owinięta w kolorowy koc. Miała rozczochrane, jasnobrązowe włosy. Bardzo podobne
do tych należących do Seana.
- Chodź. Już się zaczyna.
Sadie spojrzała na telewizor i dosiadła się do nich na
kanape. Ułożyła się pomiędzy mężczyznami kładąc jednemu głowę na kolanach, a
drugiemu nogi. Danny dostał ten zaszczyt głaskania jej po głowie.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Lepiej. - odpowiedziała. - A teraz cii... chcę obejrzeć.
W telewizorze właśnie leciała Roszpunka. Jedna z ulubionych
bajek Sadie. Oglądała ją już parę razy, ale jeszcze jej się nie znudziła.
Po skończonym filmie Sean wziął Sadie na ręce i zaniósł ją
do pokoju. Gdy wrócił do salonu, Danny przeglądał kanały telewizyjne. Nic
ciekawego nie leciało, więc wyłączył urządzenie. Wstał z kanapy i pocałował
Seana w policzek.
- Idziemy spać?
- Tak wcześnie?
- A czemu nie? Ja już jestem zmęczony. Wczoraj nie dałeś mi
się wyspać.- odpowiedział uśmiechając
się.
Gdy obaj wylądowali na łóżku Danny ułożył się wygodnie na
klatce piersiowej partnera.
- Wiesz, spotkałem dzisiaj dawnego przyjaciela. - zaczął.
Sean od razu wiedział, że dzisiaj przegadają cały wieczór.
Znał Danny’ego nie od dziś i jakoś umiał stwierdzić, kiedy włącza mu się tryb
rozmowności.
- Znam go? - zapytał ciekawy.
- Raczej nie. To kumpel z liceum. - odpowiedział.
- Chce się umówić na spotkanie i pogadanie o starych dobrych
czasach i chce mi przedstawić swojego partnera.
- Utrzymywaliście kontakt, że teraz takie spotkanie planuje?
- Tak. Odzywaliśmy się czasem do siebie. On wie, że mam
stałego partnera. - pocałował w policzek Seana. - Wcześniej o nikim mnie nie
informował, także wnioskuję, że ma kogoś
nowego. Dopiero. A przecież był zadeklarowanym gejem już w liceum. - dodał
Danny.
- Serio? Podziwiam. Ja bym nie potrafił. - powiedział.
- Ja też nie. Dlatego o mojej orientacji wiedział tylko on.
- uśmiechnął się delikatnie. - Miałem do niego duże zaufanie. Nigdy też mnie
nie zdradził. Mimo wielu kłótni.
- Czemu wcześniej o nim nic nie wspominałeś?
- Czy ja wiem. Nie było okazji. - wyjaśnił Danny.
- I tak sobie pomyślałem czy może nie chciałbyś ze mną
pójść? Umówilibyśmy się w jakimś barze. - zapytał z nadzieją w oczach.
- Jasne. Mogę się z tobą wybrać. Tylko podaj kiedy.
- Jak do niego zadzwonię, to ci przekażę.
Tak jak Sean podejrzewał, przegadali parę godzin o różnych
rzeczach. Skończyło się na krytykowaniu obejrzanego wcześniej przez nich filmu.
Rozmawiali też o poniedziałku. Ustalili sprawy bieżące, aż w końcu mogli zasnąć
w ramionach swojego partnera. Przytuleni nawet nie ustawili sobie budzików na
jutrzejszy dzień. Na szczęście jutrzejszym dniem była sobota, także nie musieli
się martwić spóźnieniem w pracy.
***
Gdy Eric z Alexem umordowani wyszli z basenu Philip nadal
się z nich śmiał.
- Jakie z was staruchy! - jego perlisty uśmiech rozpraszał
Erica. Przypominał mu od jak dawna z nikim nie był w łóżku. Jakoś nie mógł
sobie nikogo ostatnio znaleźć. A basen, który miał być tylko wypadem, na którym
poogląda sobie trochę męskich ciał przeistoczył się w rywalizację o to, który
pierwszy przepłynie 30 długości. Philip tak długo ich podpuszczał aż duch
rywalizacji porwał nawet leniwego Ericka. Przeklinał teraz chłopaka czując
swoje bolące mięśnie niemal w każdej części ciała.
- Zamknij się już młody. - powiedział oschłym tonem. Chwilę
później jęknął z bólu gdy potknął się o wystającą kostkę brukową.
- Cholera. - przeklął przy akompaniamencie śmiechu chłopaka.
- Wybacz mi, Eric. Nie wiedziałem, że on to trenuje.
Przecież bym go nie zabrał gdybym wiedział. - Alex starał się ugłaskać
przyjaciela. Eric zwalił całą winę na niego. Pewnie cały weekend będzie mu
wypisywał groźby smsami.
-Ty się nawet nie odzywaj. - Eric zły już miał focha na cały
świat.
- I jak ja teraz pójdę do klubu tańczyć? - pożalił się.
- Myślę, że jakoś dasz radę. - tym razem Philip odezwał się
próbując załagodzić sytuację. - Weź gorący prysznic, przebiegnij się jutro rano
i znów prysznic. Powinno pomóc.
Eric tylko spojrzał na niego z pretensją. Już teraz go
strasznie bolało. Nie chciał myśleć co będzie rano. A on mu jeszcze kazał
biegać! Pewnie cały weekend spędzi w łóżku nie ruszając się z niego o krok.
Gdy dotarli na przystanek autobusowy pożegnali się ściskając
delikatnie.
Alex z Philem jechali w przeciwnym kierunku, także zostali
odprowadzeni nadal wkurzonym spojrzeniem Ericka. Jego bus guzdrał się
nieznośnie, aż w końcu przyjechał mocno opóźniony w chwili, gdy Eric był już u
kresu wytrzymałości. Jeszcze trochę, a zaraz wybuchnie. Gdy w końcu usiadł na
jakimś śmierdzącym siedzeniu nie dane było mu dłużej odpocząć. Jakaś staruszka
weszła do autobusu i bez wahania udostępnił jej miejsce. Sam cierpiąc i
przeklinając wszystkich wokół trzymał się dzielnie jakiegoś innego siedzenia.
Nagle ni stąd ni z owąd na jego ramieniu wylądowała czyjaś dłoń. Gdy spojrzał
do tyłu zobaczył przystojnego bruneta. Kolor włosów jednak był trochę
ciemniejszy niż jego. Był totalnie w jego typie. Zagapił się na niego na dłużej.
-Może chciałbyś usiąść? - Tristan widząc ledwo stojącego
nieznajomego od razu zaproponował swoje miejsce.
- Jeśli nie będzie to wielki problem, to chętnie skorzystam
z propozycji. - odetchnął z ulgą.
Tristan popatrzył na nieznajomego. Gdy ten usiadł stanął
koło niego przy siedzeniu.
- Jestem Tris. A ty? - uśmiechnął się uprzejmie.
-Eric. - wyciągnął dłoń, która zaraz miała zostać
uściśnięta.
- Gdzieś się tak załatwił? - zapytał.
- Przeholowałem na basenie. - skrzywił się, gdy autobus
podskoczył na jakimś wyboju.
- Gorący prysznic i rozruszaj. - Tristan wyszczerzył zęby. -
jestem trenerem personalnym, to wiem co to znaczy mieć zakwasy.
- Nie zazdroszczę roboty. Ze sportem mieć na co dzień do
czynienia. - Aż się wzdrygnął.
- Sport to zdrowie. - próbował go przekonać. - Wpadnij
kiedyś do tego klubu sportowego tam przy Jaśminowej, to ci pokażę że można się
świetnie bawić ćwicząc.
- Może kiedyś. - odpowiedział Eric. Choć był pewien, że z
własnej woli by tam nie poszedł.
Po półgodzinnej jeździe spędzonej na rozmowie z nowo
poznanym Trisem, w końcu mógł wysiąść z tego przeklętego autobusu.
- To mój przystanek. Muszę iść. - Naprawdę dobrze gadało mu
się z chłopakiem.
- Poczekaj. Odprowadzę cię. - Tris wysiadł razem z nim.
- Nie wiem czy dobrym pomysłem jest puszczanie ciebie samego
wieczorem, gdy jesteś w tym stanie. Nawet najmniejsze chuchro cię pokona. -
odpowiedział.
- Jakoś bym sobie poradził. Tutejsza okolica jest w miarę
spokojna.
- Ja słyszałem co innego. - odpowiedział ponuro Tris - Co
takiego jutro porabiasz? - zapytał już weselej.
- Pewnie będę zdychał w łóżku. - westchnął Eric. Zachciało
mu się basenu.
- Mogę ci jutro pomóc to rozruszać jak chcesz. - zaproponował.
- Nie wiem czy chcę wiedzieć jak wygląda rozruszanie.
- Może lepiej powiem ci jutro. - Tris zaśmiał się. Eric już
chciał powiedzieć, że jeszcze nie zgodził się na spotkanie, ale brunet przerwał
mu zanim ten zaczął.
- Nie przyjmuję odmowy. Daj telefon, to wpiszę ci mój numer.
Eric sięgnął dłonią do torby. Musiał zatrzymać się na
chwilkę, bo nie mógł odszukać chwilowej zguby. Chwilę później trzymał zdobycz i
podał ją Trisowi. Ten wpisał numer i wysłał jakiegoś SMSa by również mieć do
niego jakiś kontakt. A Eric już wiedział, że z jutrzejszego spotkania się nie
wyplącze.
Ruszyli dalej. Eric zatrzymał się nagle przed jedną z
kamienic.
- To tutaj. Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - spojrzał na
mężczyznę.
- Nie ma sprawy. W takim razie widzimy się jutro. -
uśmiechnął się i nagle przybliżył się do chłopaka. Złapał Ericka za twarz i
szybko złożył pocałunek na jego wargach. Jeden przelotny pocałunek. Było to
zupełne muśnięcie warg. Eric poczuł jeszcze podmuch powietrza, gdy Tris pobiegł
w swoją stronę. Stał oszołomiony pod nie swoją kamienicą. Gdy szok już minął
ruszył dalej ulicą. Jego mieszkanie znajdowało się jeszcze kawałek dalej.
Przecież nie mógł pokazać obcemu mężczyźnie gdzie mieszka. Nawet jak ten był
przystojny i totalnie w jego typie. Starał się być ostrożnym, a podanie swojego
adresu do tego nie należało. Z głową pełną różnych myśli wszedł do mieszkania.
Gdy brał prysznic znów wydawało mu się, że poczuł na wargach ten delikatny
dotyk drugich warg. Jednak było to tylko pozorne uczucie. Trisa tu nie było.
Nikogo tu nie było. Eric spojrzał pusto na szybę, w której odbijał się jego
widok. Nie był zachwycony tym jak wygląda. Cały spocony. Z rumianymi
policzkami. Nie był tylko pewien powodu pojawienie się czerwieni na swoich
policzkach. Albo ze zmęczenia, albo ze względu na bruneta.
Gdy wyszedł spod gorącego prysznica poczuł się lepiej.
Rzeczywiście gorąca woda pomogła. Chociaż jutro wiedział, że będzie to istna
mordęga. Jeszcze wysłał parę SMS-ów z groźbami do Alexa i Phila, po czym w
końcu poszedł spać. Zasnął szybko wykończony.